Pytanie

sobota, 23 lutego 2013

Usprawiedliwienie xo

    Czesc ! Jestem u moich znajomych specjalnie, zeby napisac wam z tableta (ktorego nie za bardzo ogarniam, bo jest jakis pro) no zeby wam oznajmic ze gdy wrocilam z połowinek okazalo się że nie mam laptopa. Moj kochany wujek zepsul swojego i na taki piekny weekend zabral mi go -.- a jeszcze bardziej irytuje mnie to ze o tym nie wiedziałam a w ten tydz specjalnie tak dla siebie ograniczałam kompa zeby w na weekend sobie posiedziec i dupa ,jutro go odzyskam ale nie obiecuje ze od razu wrzuce rozzial . Mianowicie to MAM PYTANIE ! Czy checie zeby Harry z Louise, juz ze soba zaczeli na powaznie i zeby jak najszybciej wszystko bylo fajnie , czy moge zrobic ze sprawy sie fajnie pokomplikuja a na koniec Wyczekiwany HAPPY END ktorego w poprzednim blogu sie nie doczekaliscie . SORRY za moje przynudzajace notki ale musze sie jakos usprawiedliwic xoxoxox zaczela sie trasa i modest juz zaczal dzialac ! To jest chore mysli ze sie nie domyslimy jak zabrania im WSPÓLNIE SPIEWAC AHAHAHHA TO JEST ŻAŁOSNE .                                                         Wstawilabym fajnego arta ale jak juz wspominialam nie jestem u siebie

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdz. 8

Krótki, ale w końcu Larry *.*
         Następny będzie długi i mam nadzieje, że nie nudny i nie zepsuje go tak jak psuje każdy rozdział... -.-' PS [następny rozdział w sobotę. xX]
             Enjoy.

     Czekając na Harry'ego pod drzewem, czułem jak trzęsły mi się kolana. Za chwilę się pojawi, jak podejdzie i mnie przytuli (o ile w ogóle to zrobi) to chyba zemdleję. Musiałem się czymś zająć, przecież nie będę stał jak taki ostatni dziwak. Nie jestem pewien czy mógłbym posłuchać muzyki z jego komórki, bo wczoraj znalazłem w jednej z kieszonek świetne słuchawki, które aż się proszą o założenie. Ach raz kozie śmierć, najwyżej mi się dostanie od loczka.
Wsunąłem słuchawki w uszy i powoli przeglądałem jego kartotekę utworów.
Przeważał zespół Kodaline, więc postanowiłem przesłuchać jednej z przypadkowych piosenek. "Pray" Zaskoczyła mnie początkowa melodia tej piosenki, tak samo jak dalszy jej ciąg. Nie sądziłem, że Harry słucha takiej muzyki. To jest piękne doprawdy. Puściłem kolejny kawałek "The Answer" Next amazing song. "High Hopes" Jeszcze jeden. Z każdą chwilą wciągałem się coraz mocniej w znaczenie piosenek i w ich hipnotyzującą melodię. Przymknąłem oczy i powoli zsunąłem się na ziemie siadając na piasku. Czułem jakby nagle zaczął padać dookoła moich myśli diamentowy deszcz, podczas którego piękny chłopak obracał się w kółko z rozłożonymi rękoma, uśmiechnięty. Wcale nie zależało mu na diamentach, lecz bardziej na pięknej chwili w której się właśnie znajdował. Cudowne dołeczki ozdabiające jego nieskazitelny uśmiech, przyprawiały moje ciało o dreszcze. Bujne loki rozwiewał wiatr biorący się znikąd. Obraz rozdzierający się przed moimi oczyma był najpiękniejszą rzeczą o jakiej mogłem kiedykolwiek śnić. Za nim zaczął rozpościerać się zielono błękitny krajobraz, który powoli przeistaczał się w polanę, góry i błękitne niebo bez ani jednej małej chmurki. Czułem się jakbym był tam z nim. W pewnej chwili zatrzymał się i obrócił już poważny w moją stronę. Jakby dopiero mnie zauważył, jakby ktoś wstrzyknął w niego truciznę przez którą odpłynął. Podążał do mnie z lekko rozchylonymi ustami, głęboko zielonymi tęczówkami i luźno opuszczonymi rękoma. Stawiał powolne kroki, jeden po drugim nie patrząc na to co się znajduję przed nim. Skupiony był tylko na mnie...
W pewnej chwili nieziemską bajkę przerwał mi głos, który od razu rozpoznałem i nie musiałem otwierać oczu żeby się uśmiechnąć.
     -Cześć Harry.- Powiedziałem nareszcie uchylając powieki, a widząc jego zielone soczewki zaraz przy moich błękitnych źrenicach automatycznie usadowiłem kąciki ust wyżej.
     -Cześć Loui.- Chłopak szepnął łagodnie ukazując swój subtelny uśmiech, jak przed sekundą. Tkwiliśmy w pewym transie jakiś czas, lecz to nam w ogóle nie przeszkadzało... Kucając nade mną opierał się swoimi łokciami o moje skulone kolana. Podpierając się na dłoniach nie mógł oderwać ode mnie wzroku, a ja reagując dosłownie tak samo, tylko wyjąłem jedną słuchawkę z mojego ucha, dzieląc się z nim tym cudownym uczuciem, które przeżywałem z jego kojącą muzyką. Znów poczułem się jak w tamtej bajcę. Tylko teraz wszystko wydawało się być realne. Harry spoglądał na mnie z lekko rozchylonymi wargami. Tak jakbym go pochłonął do swego środka. Zaczęliśmy zbliżać się do siebie i wpatrywać w swoje oczy mocniej, starając się nie stracić ostrości. W końcu oboje je przymknęliśmy i w momencie zetknięcia się naszych warg poczułem jakbym zamieniał się w księcia. Towarzysząca pocałunkowi muzyka dopełniła nas. Nie odrywaliśmy od siebie ust, wręcz zastygłem jak on. Czy to możliwe? Z dziwnej żaby zmieniłem się w księcia z własnej baśni. Po chwili odkleił się ode mnie lekko jednak nie tracąc kontaktu wzrokowego wciąż pozostawał centymetry od moich ust. Szepnął
     -Kocham tą piosenkę Lou...- Zamknął na chwilę oczy, spuścił głowę na dół i dodał- Chyba kocham także Ciebie...- Ja... On... Jezu! To było piękne... Koch-Kocha mnie? Harry mnie kocha. To jest wręcz niemożliwe. Jak w tak krótkim czasie przywiązaliśmy się do siebie tak mocno. Przecież on nie jest... Nie jest gejem... Zaszkliły mi się oczy, uniosłem podbródek Harry'ego na moją wysokość.
     -Spójrz na mnie...- Od razu otwarł oczy bo usłyszał mój łamiący się głos.
     -Dlaczego płaczesz Lou? -Opiekuńczo spytał, pierwszy raz usłyszałem u niego taki ton głosu. Był niesamowity, jak wszystko u niego.- Hej Loulou nie płacz skarbie...- Teraz to on podpierał lekko wierzchem dłoni o mój podbródek.
     -Przepraszam Harry.
     -Dlaczego przepraszasz? Nie masz za co.
     -Wiem, przepraszam. To znaczy wiesz... Ohh gubię się przy tobie Harry. Powiedziałeś, że mnie kochasz... Jesteś tego pewien?
     -Tak BooBear. Kocham Cię!- Mówiąc mi to prosto w niebieskie tęczówki także pojawiły mu się łzy przy spojówkach. To było najcudowniejsze co mnie spotkało do tej pory.
     -Harry też... Ja ciebie...- Kurczę, dlaczego się tak zacinam!
     -Już dobrze. Wiem co chcesz powiedzieć.- Uśmiechnął się i ponownie zetknął się ze mną wargami. Pocałunek trwał tym razem dłużej i był miliard razy piękniejszy niż przed momentem. Oderwaliśmy się od siebie, szybko wstaliśmy nie zwracając uwagi na nic poza nami. Torby zamarły na nagrzanej i wysuszonej trawie, a my zbliżając się ponownie powoli, w jednej chwili szybko zmieniliśmy tępo i mocno przywarliśmy do siebie, nie zostawiając najmniejszej szczeliny pomiędzy ciałami. Niesamowite uczucie, nawet gdyby patrzyło na nas milion osób i tak nikt by tego nie zepsuł. Miłość to coś nadzwyczajnego i nie zniszczy tego nigdy, żadna "fałszywa dziewczyna" ani sława. Uniesienie i pewien sentyment będą trwały nieprzerwanie. Jeśli ktoś je ukrywa przed światem, nie ukryje przed tymi, których wiara w szczęście istnieje. Zamknąłem oczy i mocno wkomponowałem twarz w ramię zielonookiego, napawając się jego zapachem.
Uścisk trwał dłużej niż pocałunek. Usłyszałem jak przyjaciel pociągnął nosem, odsunąłem go lekko od siebie non stop nie przestając na niego patrzyć.
     -Dlaczego...- Nie mogłem dokończyć, bo ten wtulił się we mnie ponownie.
     -Bo nie sądziłem, że zakocham się w chłopaku.- Wydukał pod nosem w moją szyję tak, że wzdłuż karku przeszły mnie ciarki.
     -Czy to coś złego?- Spytałem, myśląc o najgorszym.
     -Nie wiem Lou. To nie jest złe, ale obce. Nie sądziłem, że potrafię być... Inny.- Zastygłem w jego objęciach, co od razu wyczuł.
     -Ja... Jestem inny i to lubię...- Chyba się rozpłakałem... To smutne, fakt rozumiem go. Ale zrobiło mi się wewnątrz strasznie dziwnie. Tak gorąco i przykro.
     -Louis nie płacz proszę. Nie o to mi chodziło. Wcale mi to nie przeszkadza. Słyszysz? Kurwa co ze mną jest. Ostatnio płakałem przy kimś, kiedy odeszła moja mama...- Odkleił się ode mnie i spojrzeliśmy po sobie zapłakanymi oczami. Nie mogłem się powstrzymać i natychmiast go pocałowałem, co od razu odwzajemnił. Złapał mnie w talii, zbliżył do siebie i powiedział:
     -Kocham Cię.- Uśmiechnąłem się łagodnie i odparłem, że także go kocham. Podnieśliśmy z ziemi torby upewniając się tym razem, kogo są. Widziałem, jak starał się opanować smutek, nad stratą najważniejszej osoby, którą posiadał. Chciałem móc go jakoś pocieszyć, ale stwierdziłem, że może tylko pogorszę.
     -To ja już chyba pójdę.- Powiedziałem nie chcąc zawracać mu głowy swoją osobą.
     -N-Nie musisz iść...- Wypowiedział tak cicho, że prawie nie usłyszałem. Dlatego myśląc, że robi to z powodów grzecznościowych, odwróciłem się i rzuciłem.
     -Pa Harry.- Ruszyłem przed siebie ze spuszczoną głową.
     -Louis!- Szybko zmieniłem kierunek chodu. Stanąłem naprzeciwko jego ślicznych szklanych oczu.
     -Tak?
     -Może pójdziesz ze mną do Zayn'a?- Wyszeptał pełen tajemnic spoglądając na mnie.
     -Jeśli ze chcesz. Pod jednym warunkiem.
     -Jakim?- Zdziwił się.
     -Powiesz mi kim jest Zayn i w końcu się uśmiechniesz.- Chciałem mu pomóc jak najbardziej potrafiłem. I co się okazało, skutkowało. Harry lekko się uśmiechając pocałował mnie w policzek ( nie wiedząc do końca czy dobrze robi. Czuł się dziwnie w nowej sytuacji.) i ciągnąc za rękę odrzekł.
     -Zayn to mój najlepszy przyjaciel! Musisz go poznać!
     -Haha! W porządku.
     -Lou...- Powiedział puszczając moją dłoń.- Wiesz... Cholernie chciałbym wziąć Cię za rękę, ale reporterzy od razu zaczęliby robić wszystko, żeby zdobyć sensacje dla mediów. Napewno rozumiesz.- Lekko się zarumieniłem i ze speszonym uśmieszkiem pokiwałem głową.

czwartek, 14 lutego 2013

Rozdz. 7

Specjalnie na walentynki, okazało się, że wszystkiego w jednym rozdziale nie zdążę a chciałam. Macie Larry'ego siostrzyczki i się cieszcie. :p
Szczęśliwie walentynki spędzone mam nadzieję, tym bardziej po ostatnich wydarzeniach Larrusia xX
Tweety ( Wgl. wkurzyłam się, co do tego, że nie mogą śpiewać na trasie TDKAU To jest tak perfidne. Modest się gubi i tyle. Strasznie mnie już wkurwiają tym, że tyle to ukrywają. A tym bardziej że Lou nie ma dosyć. Bo szczerze znając Hazze, on jest bardziej wrażliwy i skryty, taki słodki, myślę że by się trochę bał...) Zresztą sorry już nie przynudzam.
                                                               Enjoy ;3



         "Czy już się umyłeś? Mógłbym Ci pomóc jeśli zechcesz. Hehe" Właśnie wbiłem się w szorty i wsunąłem nogi pod kołdrę. Przez sms'a mało brakowało, żebym się podniecił. Jeszcze do tego dodać moje zboczone fantazje, to już w ogóle. Oh stop.
"Tak właśnie wszedłem do łóżka. Haha nie chciałbyś widzieć nagiego chłopaka... I jeszcze go dotykać." Sms przyszedł od razu po wysłaniu mojego. Chyba dzisiaj stracę dużo kasy. Mam to gdzieś, grunt, że będzie mi się świetnie spało...
"Zazdroszczę Ci. Ja siedzę w garderobie jakiegoś studia. Jess prowadzi wywiad. Wiesz w sumie racja, nie mógłbym dotknąć gołego chłopaka..." Od razu straciłem poczucie humoru, ale sekundę później dostałem kolejną wiadomość. "Za wyjątkiem ciebie, tak po dłuższym zastanowieniu Lou. :)"
O JEZU serce mi stanęło. Naprawdę nie wiem czemu, ale kiedy z nim piszę mój organizm reaguje inaczej niż zwykle na cokolwiek. Częściej niż co sekunda, przechodziły mnie ciarki, przez co całe moje ciało bez przerwy drgało a ja nie potrafiłem tego opanować. A to dopiero pierwszy raz, i do tego pierwsze cztery sms'y.
"Miło hehe. Nie pogardziłbym także tobą :) Chwila, czy ty nie powinieneś być na tym wywiadzie z nią?" Chciałem odbiec trochę od tego (mało powiedziane) krępującego tematu.
"Ja... Uciekłem stamtąd." Co, dlaczego uciekł. To było trochę bez sensu, ale nie wiem czy mam teraz spytać czemu. Może jeśli to poruszę ucieknie także ode mnie...
"Jeśli zechcesz o tym pogadać, jestem tu. Możesz mi zaufać, sam dobrze o tym wiesz. x"
"Tak Loui. Dziękuję, ale nie mam siły w tym momencie na rozmowę o tym. Za jakieś dwie godziny pewnie media będą o tym mówiły. Więc sam możesz się dowiedzieć."
"Rozumiem... Nic nie szkodzi, w porządku?" Nie miałem ochoty sprawdzać co się stało w internecie. Wolałem, żeby sam mi powiedział. Jestem pewien że mi powie w swoim czasie.
"Tak wszystko spoko Louis. Nie mogę się doczekać jutra :)" To tak strasznie miłe. Już chciałem odpisywać, że ja też nie mogę się doczekać. Gdy przeszkodził mi kolejnym sms'em "W końcu odzyskam swoją torbę. Muszę ją mieć tak szybko jak tylko się da..." Po raz kolejny tego wieczoru leżałem rozczarowany okrywając się kołdrą po uszy pytając sam siebie, dlaczego się w nim zakochuję i jak to powstrzymać. Odkryłem kolejną rzecz. Kolejny puzzel jego układanki. Nie jest dosłowny i prosty. Dlaczego to tak kocham! Nie jest przeciętny nie mówi wszystkiego od razu, lubi kiedy ktoś czeka niecierpliwie na odpowiedź którą chce usłyszeć. Chociaż może... Przecież nie wie, że go kocham. Nie prędko się dowie.
"Rozumiem... Chcesz odzyskać torbę nic więcej. W porządku Hazz." Hazz? Poważnie nazwałem go Hazza. To lekko dziwne. Jestem ciekaw czy mi odpisze.
"Hej, żartowałem LouLou! Haha. Nie mogę się doczekać spotkania z tobą skarbie XxX" SKARBIE ?! Szkoda, że piszę ze mną dla żartów. Ale skoro on może, to i ja.
"Wymyśliłeś mi ksywkę widzę. Haha :) Aww kotku, to słodkie xX" Nie wiem do czego przez to dojdzie, ale możemy się pośmiać. Skąd mogę wiedzieć, czy będę miał później złamane serce, czy wręcz przeciwnie...
"Ty zrobiłeś to pierwszy :) Louis... Mogę Cię o coś spytać?" Zastanowiłem się chwilę, ale chyba normalną rzeczą było, że mu pozwolę.
"Jasne Harry :)"
"Czy traktujesz mnie na poważnie?" Zrobiłem ogromne oczy i przeczytałem to kolejny raz. I jeszcze. Jeszcze raz. O co mu mogło chodzić, czy miał na myśli rozmowę, która przed sekundą miała miejsce, czy coś innego...
"Traktuję Cię poważnie, dlaczego miałbym tego nie robić."
"Chodzi mi o 'kotku' czy mówisz serio? Czy tak dla śmiechu..." Co ja mam mu odpisać.
Kompletna pustka w głowię, przez tą ciszę słyszę w uszach swoje serce które przybiera szybkość.
"Zależy jak odbierasz to ty Harry?" Trzęsąc się ze strachu wysłałem. To było bardzo dziwne. Coś takiego jak to, znaczyło dla mnie aż tyle, że cały drżałem. Potrzebowałem kogoś, kto by mnie przytulił i ścisnął tak, abym się w końcu uspokoił. Potrzebowałem Harry'ego.
Przełknąłem głośno ślinę widząc na ekranie numer przez który z nim pisałem. Widziałem jak trzęsły mi się palce przy świetle iphona.
"NIGDY nie rozmawiałem z chłopakiem jak z tobą. Nigdy nie patrzyłem się na chłopaka tak jak na ciebie Lou. To jest nie za bardzo normalne, ale cholernie mnie kręci łamanie prawa..." Osz kurde! Tzn... dlaczego nie mógłbym przeklinać. W myślach się nie liczy. Kurwa, kurwa! Napisał do mnie, że... W sumie to co on do mnie napisał... Że mu się podobam? Że lubi mnie, no dobra to za mało. Że mnie ko-kocha?! Sekundę później kiedy moje ciało szalało przyszedł kolejny sms. "Przepraszam. Jak źle to odbierasz, ale staram się mówić tobie prawdę kiedy nie mam w sobie żadnych promili alko. Sam rozumiesz."
"Tak Harry! To znaczy się, rozumiem :) Mówmy szczerze. Też nie mogę się doczekać spotkania z tobą. Kręci mnie twój uśmiech, a mówię o tym dość otwarcie, bo... Nie ważne."
"No powiedz mi. Zacząłeś, więc na pewno chcesz dokończyć, nie bój się. Wszystko okey?"
"Tak Hazz okey. Tylko ja jestem inny. Nie gwarantuję Ci, że się w tobie nie zakocham..." Napisałem. Chyba naprawdę postradałem rozum dzisiejszego wieczoru, widzieliśmy się zaledwie trzy razy...
Nie odpisywał mi. Świetnie. Wszystko zepsułem. Nie mogłem jak normalny człowiek pisać z nim?! Heh widocznie nie. Zapomniałem, że NIE JESTEM NORMALNY.
"Wow. To nic takiego w sumie. Miłość to miłość, tylko trochę mnie to zdziwiło. Bo wiesz... Nie sądziłem że jesteś... Kim właściwie jesteś Lou?"
"NIE WIEM."
"Nie zranię Cię. Przyrzekam. Nie odrzucę Cię ze względu na orientację skarbię x :)" Odetchnąłem głęboko rumieniąc się przy okazji. Oparłem głowę o poduszkę i przymknąłem na chwilę oczy.
-Jest dobrze...- Szepnąłem sam do siebie, żeby uwierzyć, że to nie sen.
"Dziękuję Harry! Nawet nie wiesz jak bardzo Ci dziękuję! Chyba położę się już spać, robię się zmęczony, ale w razie czegoś pisz. Zawszę odpiszę."
"Dobranoc skarbie xX"
"Dobranoc kotku xX"
"Kolorooowych :*" Holy shit! Szybko nie zasnę. Chyba się napaliłem! O w modę, jak dawno nie czułem się tak jak dzisiaj. Tak jak teraz.
"Tobie też kocie :* Szybkiego powrotu do swojego łóżka :)"
"Dziękuję! Przyda się. Ciągle leże na fotelu i patrzę w lustro na swoje zmęczone oczy. Chciałbym teraz kogoś przy mnie, kto by mnie rozbudził uśmiechem jak twój. Albo kogoś kto by mnie przytulił i nie puszczał dopóki bym tego nie zechciał Lou :)"
"Hmm zastanawiam się kogo masz namyśli, ale jakoś nie mogę zgadnąć. Może mi uświadom o kim tak myślisz Curly." Nie wiem skąd mi się biorą te ksywki. Mam nadzieję, że mu to nie przeszkadza...
"Ciebie Boo Bear! Hehe. No ale cóż muszę czekać do jutra."
"Tak właściwie to już dzisiaj Harry. Jest po 00:00 Dobranoc po raz ostatni. Xx"
"Tak, zapomniałem. Dobranoc :*"

***
       Ta rozmowa była co najmniej ekscytująca! Louis Tomlinson jest niesamowity! I jest gejem...? Trochę zbił mnie tym z tropu. Ale przynajmniej mnie nie okłamuję, i tak go kocham... To znaczy lubię. Ja pierdole naprawdę tak pomyślałem... Teraz tylko czekać na południe, spotkanie z nim. Ciekawe co się stanie. Nie potrafiłem opanować nie dość, że swoich myśli to jeszcze moich palców! Nie wiem skąd brały mi się określenia typu Boo Bear i LouLou. Byłem w totalnym szoku. Pewnie Louis nie miał lepiej. Jego słowa "Nie gwarantuję Ci, że się w tobie nie zakocham..." były prawdziwe. Znam go już na tyle, żeby to stwierdzić. Kto wie czy ja nie mógłbym napisać tego samego. To wszystko powoli zaczyna mnie irytować do cholery jasnej! Dlaczego nie mogłem zapomnieć o tej zajebistej dupie, oczach i zakłopotanym uśmiechu! Nie mogłem zabujać się w jakiejś lasce?! Nie. Musiał to być on. ON, chłopak.
Styles dupku ogarnij się, nie jesteś pedałem... To znaczy gejem.(Nie chcę obrażać Louis'a. Mam do niego szacunek.) Lecz jednak. Co byłoby gdybym okazał się gejem tylko dla jednego chłopaka? To jest w ogóle możliwe?

*Rano godzina 10:00*

     -Cholera! Tato dlaczego mnie nie obudziłeś, tak jak Cię prosiłem?!- Krzyknąłem do uchylonych drzwi w pokoju.
     -Zamknij się! Budziłem Cię, nie mój problem, że nie słyszałeś!
     -Kurwa mać. -Zakląłem pod nosem i szybko wstałem.
     -Słyszałem!
     -Mam to w dupie!- Rzuciłem śpiewająca z wielkim sarkazmem i wpadłem do toalety. Wyglądałem strasznie. Jak ja się tak pokaże Louis'owi. Wróciłem po 1:00 w nocy, a mając nadzieje, że znajdę Loui'ego na plaży, zamiast położyć się spać, jeszcze wymknąłem się z domu. Ale jednak nikogo nie było... Za to kiedy siedziałem w ciemnościach na pisaku, chyba po raz pierwszy próbowałem wsłuchać się w to co mnie otaczało. Słyszałem każdą uderzającą o ziemie falę. A najciekawsze było to, że myślałem właśnie o Tomlinsonie. Praktycznie wszystkie myśli ostatnio się na nim skupiają.
Przetrzepałem nieogarnięte włosy i od razu było lepiej. Mogę się założyć, że za chwile ktoś mnie wyczai jeśli pojadę samochodem, dlatego muszę wsiąść w autobus... Umyłem zęby, wziąłem torbę i zbiegłem na dół.
     -Gdzie idziesz?- Spytał Greg kiedy mnie zobaczył.
     -Jade. Nie ważne...- Odpowiedziałem sucho otwierając lodówkę.
     -Uważaj na debili.- Teraz próbował być miły. Ja pierdole co za świat.
     -Wiem. Będę jechać autobusem. Nie wiem, o której będę z powrotem.
     -Dobrze wiedzieć. Nie masz dzisiaj nigdzie wychodzić?
     -Nie. Mam wolne.- Upiłem łyk mleka z podłużnego kartonu.
     -Hej! Zjedz normalnie, a nie pijesz z butelki.
     -Nie chce mi się.
     -Ale mi się chce! Weź miskę i zrób sobie porządne śniadanie.
     -Zrobiłbyś mi? Nie zdążę na autobus, a muszę jeszcze coś zabrać.
     -Ja pierdole... Idź.
     -Dzięki tato.- Chyba powiedziałem do niego w ten sposób pierwszy raz od śmierci mamy.Zostawiłem go w kuchni i kolejny raz pobiegłem na górę. Nie wiem dlaczego się stresowałem. Mam nadzieję, że będzie fajnie i nie będzie niezręcznie. Chciałbym się do niego zbliżyć, nie tylko jako kumpel czy przyjaciel... Mógłbym podziwiać jego oczy non stop. Dostrzegłem tak niewiele przez niecałe dwie sekundy. Wszystkie detale umknęły mi zbyt szybko bym mógł je dostrzec i docenić. Nie jestem gejem, nie jestem też biseksualny, ale hetero także nie jest dla mnie. Pierwszy raz czuję takie coś. Kocham tylko Louis'a Tomlinson'a. Nie wiem skąd nagle biorą mi się takie fakty, ale to przychodzi samo, nawet nie wiesz kiedy. Nie znam dokładnie mojej orientacji (wracając do tego). Mam w dupie co inni myślą. Nareszcie zacząłem odkrywać prawdziwego siebie, dzięki temu chłopakowi. Możliwe, że zabrzmi to śmiesznie lecz nie dla mnie. Loui jest moją orientacją. Wiesz chodzi mi o to, że przy nikim innym, nie czuję się jak przy nim.
-Haha. Wiem o co Ci chodzi idioto. Przecież jestem tobą.
-To nie jest zabawne. To wręcz chore! Znam go dopiero cztery dni! Do tego to chłopak. Nawet z dziewczyną nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. A po za tym chyba powinieneś mnie wspierać, doradzić czy coś w tym stylu, a nie się śmiać!
-Może tak może nie. Nie ważne jaka to płeć debilu. Zresztą co ja się będę wysilał. Sam wiesz, że kiedy kochasz nie liczą się zasady.
-Prawda, ale nigdy nie mogłem odszukać siebie. Zawsze byłem marionetką i to u własnego ojca. Nawet mama nie miała wiele do gadania. Broniła mnie i pocieszała mówiąc "Kiedyś wszystko się ułoży i będzie dobrze, obiecuję kochanie." Siedzieliśmy czasem u mnie w pokoju, a ja jak małe dziecko płakałem w jej ramię. Przytulała mnie tak mocno, że czułem bicie jej serca...
Poczułem ciepłe łzy pod powiekami i szybko zamrugałem, jedna z nich spłynęła mi po poliku, następnie druga... Starałem się uspokoić. Jak do cholery?! Kiedy osoba, którą kochasz (Tak właściwie to smutne, że słowo 'kochać' nie jest zabronione jak na przykład 'kurwa'. Nie mam tu na myśli znaczenia tych słów. Ale żałuję, że tak dużo osób praktycznie nie wie co ono oznacza. Stało się tylko czasownikiem. Przeciętnym, zwyczajnym słowem. Paroma literkami złożonymi do siebie. Rzadko spotyka się kogoś kto zna jego prawdziwe znaczenie. Dlatego też żałuję, że nie mogę określić tego co czuję do Louis'a i mamy w inny sposób. 'Kocham' to za mało, o wiele...) przestała żyć. Nigdy już nie usłyszę jej serca i spokojnego głosu. Nie dotknę i nie przytulę i choć wierzę, że kiedyś jeszcze ją zobaczę to tracę nadzieje na miłość... Nie wykluczone jednak, że ją znalazłem. W nocy zastanawiałem się, czy tą osobą nie mógłby być LouLou. Jeszcze niedokładnie mu się przyglądałem, ale ma oczy moje mamy i jakiś wewnętrzne podobieństwo. Taką... Nieskazitelność.
     -Schodź na dół!- Cholera moje oczy, zaczerwienione i wilgotne. Trzy razy głęboko nabrałem powietrza i powoli wypuściłem je z ust, żeby się uspokoić. Podszedłem do lustra i przetarłem oczy. Przemyłem twarz błagając, aby się nie domyślił. Muszę się stąd jak najprędzej ulotnić.
Westchnąłem kolejny raz zbiegając do kuchni z torbą (która jakimś cudem poprawiała mi humor), usiadłem przy stole, a po paru chwilach już stałem w przedsionku ubierając buty. 11:38. Czterdzieści dwa po mam autobus! Świetnie cztery minuty. Przyspieszyłem tępo...
     -Wychodzę!- Rzuciłem trzaskając drzwiami, ten zaczął coś jeszcze krzyczeć, ale w dupie to mieć.
-Jak zawsze wszystko masz gdzieś...
-Nie prawda! Mojego Boo Bear'a nie mam, tak samo też Zayn'a i mamy. Nie mam czasu z tobą zresztą gadać, muszę skupić się, żeby zdążyć na autobus.

sobota, 9 lutego 2013

Rozdz. 6



     -H-Harry?- Zająknął się nieśmiało.
     -Tak. Cześć Lou.- Powiedziałem spokojnie, nie dając poznać że byłem w złym humorze.
     -Dzwonie, bo przypadkiem zamieniliśmy się naszymi torbami...
     -Wiem. Też miałem się z tobą skontaktować, ale byłeś szybszy i oryginalniejszy jak widzę.
     -Możliwe.- Usłyszałem jak się uśmiecha. Kiedy go słyszałem, nie wiedzieć czemu poprawiał mi się nastrój.
     -Louis... Bo wiesz ja...
     -Tak wiem, pewnie przeszkadzam. Nie chciałem, ale musimy sobie oddać torby.
     -Oh daj mi skończyć, co tak nagle zrobiłeś się rozmowny hę?
     -Bo... Ty tak na mnie działasz Harry.- Znów się roześmiał, a ja dotrzymując mu towarzystwa kontynuowałem.
     -Chodziło mi oto, kiedy się spotkamy? No wiesz, żeby się wymienić...- Niezręcznie nam się rozmawiało, ale nie chciałem tego przerywać. Nie chciałem też żeby pomyślał, że go lubię.
     -M-Może jutro?- On też nie czuł się dobrze, zawsze mało mówił, a teraz nagle zaczął gadać normalnie i dużo. Chyba, że to dzięki temu, że rozmawia przez telefon. Skoro konwersacje zadają mu problem, może powinien zacząć od telefonu.
     -Nie ma sprawy, o której?
     -Nie za wcześnie, jeśli byłaby to 12:00?- Zastanowiłem się chwilę, co robię jutro. Ale zapowiadało się raczej na spokojny dzień.
     -Spoko Lou. Wyluzuj się jak rozmawiasz. W porządku?
     -Tak... J-Jasne. Przepraszam.
     -Nie musisz przepraszać. Udzielam Ci rady. Możemy spotkać się w parku na Background-street?
     -Nie wiem czy się tam znajdziemy.
     -Czekaj przy największym drzewie. Na pewno je pamiętasz. Pewnie nie tylko ja bawiłem się tam kiedy byłem mały...- Nie odpowiadał.- Lou! Słyszysz mnie?
     -Słucham? Przepraszam, zamyśliłem się!- Nad czym mógł myśleć, zrobiło mi się trochę smutno, że możliwe nie zależy mu na rozmowie i spotkaniu tak bardzo jak mi... Powtórzyłem wszystko od początku po czym dopytałem:
     -Teraz już słyszałeś?
     -Tak i Masz rację, często chodzę tam z moimi siostrami. W takim razie do zobaczenia Harry!- Znów usłyszałem jego miły śmiech. Robił wrażenie. Także postanowiłem się roześmiać.
     -Pa Loui!

***
        Nie mogłem ułożyć słów w logiczną całość kiedy słuchałem jego głosu. Nie wiem, czemu nie mógłbym się w nim... Zakochać? I co z tego, że to chłopak już kiedyś też wydawało mi się, że kocham przyjaciela. Tylko, to było coś zupełnie innego. Praktycznie przez tamto co przeżyłem moje życie stało się inne. Nie wiem kim jestem. Czy jeszcze kręci mnie jakaś kobieta? Zawsze jest tak, że jeśli dziewczynie podoba się chłopak to go unika, albo się go wstydzi. Ja uciekałem od wszystkich chłopców, tylko po to aby nie być postrzegany jako ktoś inny. W końcu i tak zaczęli mnie od takiego wyzywać mimo, że nie mieli żadnych dowodów. Boję się. Nie chcę nic mówić Harry'emu o mojej orientacji. Nie chciałbym stracić osoby, przy której się odzywam jak normalny człowiek. On nie jest przeciętny. To jest genialne. Wszyscy których do tej pory znałem, byli tacy przewidywalni. Nie lubię przeciętności. Harry za każdym razem pokazuje siebie z innej perspektywy, jakby przekazywał mi każdą swoją cząstkę w 1 procencie, za każdym naszym kolejnym spotkaniem. I jestem pewny, że niezależnie ile by ujawnił, zawsze znajdzie się coś o czym ktoś nie będzie wiedział. Ja chciałbym znać te wszystkie malutkie kawałeczki, kawałki, tych kawałeczków i jeszcze dalej. To ja chcę wiedzieć o nim wszystko. Może to głupie, ale wydaje mi się, że z tego powodu się w nim zakochuję...
     -Nie wiem czy się tam znajdziemy.- Tak bardzo nie mogłem doczekać się jutra. Chciałem jak najszybciej wyrwać się od mamy i posłuchać kogoś innego. O bujnych lokach, egzotycznych zielonych tęczówkach i nieskazitelnie czystym i pięknym uśmiechu...
     -Lou! Słyszysz mnie?- Wyrwał mnie z fantazji jego niski i głęboki głos.
     -Słucham? Przepraszam, zamyśliłem się!- Ohh było mi tak bardzo głupio. Zarumieniłem się, dobrze, że tego nie widzi. Tylko błagam, niech mu nie przyjdzie do głowy pytać o czym rozmyślam. Spaliłbym się ze wstydu!
O dziwo o nic nie zapytał, może go to nie obchodziło. Chciał tylko odzyskać swoją rzecz. W każdym razie znów odkryłem kolejny puzzel jego układanki.
     -Lou zejdź na dół! Musisz mi pomóc.- Wołała mnie moja mama, więc musiałem kończyć z Harry'm usłyszałem tylko krótkie i radosne
     -Pa Loui!- I rozłączyłem się. Zbiegłem po schodach do salonu. Rozejrzałem się dookoła, ale nikogo nie było...
     -Mamo?!
     -Skarbie jestem w piwnicy, chodź tutaj.- Zszedłem w takim razie po jeszcze jednych schodach do podziemi. Moja mama stała na starej komodzie, wygrzebując z jakiejś szafki zdjęcia?
     -Co robisz?- Z ciekawością spytałem stając obok niej, przy okazji pilnując żeby stamtąd nie zleciała.
     -Przychodzi do nas dzisiaj twój tata.- O nie. Muszę gdzieś wyjść. Boję się jak znów zacznie mówić o tym, że nie powinienem należeć do rodziny...
      -Po co mi to mówisz? Chcesz mi powiedzieć, żebym postarał się zachować konsekwentnie? Czy przypadkiem to nie on powinien być miły? Dlaczego zawsze ja muszę się starać...
      -Skąd taki pomysł. Mógłbyś mnie najpierw posłuchać a później komentować!
      -Ta... Przepraszam. Więc?
      -Jeśli chcesz możesz gdzieś wyjść z domu. Ojciec zostaję na noc, więc jak nie chcesz mieć z nim nic wspólnego, możesz nocować u babci lub u jakiegoś kolegi, jeżeli owego masz.- Może i miałem, ale to za wcześnie na takie rzeczy. Po za tym, ehh koniec. Moja wyolbrzymiona wyobraźnia, nie daje mi spokoju! Mam fantazje o chłopaku z plaży!- Oczywiście, nie wyganiam Cię z domu. Żebyś tak przypadkiem nie pomyślał. Po prostu wiem jakie są twoje relacje z tatą. Zgadza się?
     -Spakuję się i pójdę do babci, dobrze? Mam nadzieje, że razem z dziewczynkami sobie poradzisz...- Coś powoli się we mnie zmieniało. Po tak krótkich wymianach zdań z Harry'm mówiłem dwa razy więcej. To jest w sumie, po dłuższym namyśle dość dziwne, ale miłe. -A tak właściwie, po co wyjmujesz jakieś stare zdjęcia?
     -Mark mnie prosił. Chciał pooglądać. Co w tym złego?
     -Nic. Zupełnie, tylko zapytałem mamo. Pójdę się spakować...- Nie słuchając co do mnie mówi, wyszedłem z piwnicy, ale nigdy nie pomyślałbym że zobaczę przed sobą mojego ojca...
     -Cześć synu.
     -Cześć.- sucho odpowiedziałem.- Mamo! Masz gościa...- krzyknąłem od razu karcąc go wzrokiem.
      -Czy nadal...- Nie dałem mu dokończyć.
      -Tak! Jestem gejem i ciągle będę. Twój synek Louis jest homoseksualistą, albo się z tym pogodzisz, albo... Zresztą spadam stąd.- Już łapałem za poręcz schodów na piętro, ale zatrzymał mnie łapiąc za ramię. Wystraszony gwałtownie się obróciłem.
      -Odpowiednie będzie przepraszam?- Zapytał łagodnie, jak na niego. Po takim czasie jego nieobecności myśli, że mu wybaczę. Po tym jak mnie wyrzucił z domu, kiedy zobaczył, że całowałem się z chłopakiem. Naprawdę ma nadzieję, że wszystko w porządku?!
     -Nie.- Odpowiedziałem czując jak w gardle rośnie mi bańka. Nie chcąc na niego patrzeć, wyrwałem się i pobiegłem do siebie. Okropieństwo. Istne okropieństwo. Oczywiste jest to, że brakuje mi ojca. Nie mam z kim pogadać. Jako facet. Możliwe, że to właśnie przez niego jestem inny. Nienawidzę go! Kiedy go potrzebowałem nigdy go nie było, dlatego wychowywała mnie matka, byłem wśród dziewczyn... To nie było do cholery proste! O kurczę. Przypadkiem zakląłem. Poczułem jak zaszkliły mi się oczy. Spojrzałem na torbę wiszącą na krześle, zamrugałem powiekami nie pozwalając na wydostanie się z łez i rzuciłem się na łóżko wtulając się w poduszkę...
Zasnąłem, a obudził mnie dzwonek sms'a. Podniosłem się i byłem tak zaspany, że nie zorientowałem się, że to nie mój telefon. "Jessica" Nie wiem na ile musiałem być zmęczony, żeby nie ogarniać, ale jakimś cudem nacisnąłem "otwórz"...
"Cześć, tu Harry piszę od Jess, wiesz mojej dziewczyny... Nie mogę zasnąć" - Zaraz przecież jest wcześnie, po co mu spać. Spojrzałem na zegarek. 23:00. Kurde muszę się umyć. Odpisałem szybko "Pójdę się umyć i za chwilę możemy popisać Harry. x"
Zapowiadała się genialna noc przed jutrem...

wtorek, 5 lutego 2013

Rozdz. 5




           Co do...?! Gdzie moje rzeczy? Aparat, portfel i telefon... Jezus to najważniejsze rzeczy jakie posiadam! Wiedziałem, że nie powinienem nosić komórki w torbie, tylko w kieszeni. Ja pierdole zamiast niej mam jakieś marne chusteczki, dowód osobisty i... ZARAZ. Dowód osobisty. Nie wszystko stracone. Louis Tomlinson... Ładne zdjęcie- pomyślałem.- chwila, naprawdę o tym pomyślałem? Nie jest ładne, w jakimś większym znaczeniu. Po prostu ładny chłopak i tyle nie chodziło mi o to, że mi się podoba... Poza tym czemu tłumacze się samemu sobie. Trzeba przyznać, zawsze ze sobą rozmawiam, nikt o tym nie wie. Czuje czasem jakby żyły we mnie dwie osobowości i niekiedy jedna z drugą prowadzą zaciekłe bójki np. jak teraz.
-Co ty sobie myślisz?!
-Nic, przecież wiem, że jestem hetero, zawsze byłem.
-Jasne, jasne. Wmawiaj sobie.
-O co ci chodzi?! Zresztą jesteś mną i myślisz tak samo.
-Dokładnie. Wychodzi na to, że po pierwsze sam mnie stworzyłeś, czyli mnie lubisz bo gdybyś zechciał już by mnie nie było. A po drugie, sam dobrze wiesz, że nie wiesz kim jesteś. Nikt nie pozwolił Ci tego odkryć...
-Oh Zamknij się! Wcale tak nie jest...
To czasem wydaje się trwać wiecznie i rozprasza mnie przy zasypianiu. W każdym razie co teraz?
-Harry myśl, jak spotkać się z tym chłopakiem... Jakim cudem w ogóle zamieniliśmy się torbami. Ahh przecież psycholog i tak dalej.
     -Ej kiedy następny raz idę do Demmy? Tej psycholog.- Zapytałem Jessice, z którą właśnie jechałem samochodem na jakieś spotkanie, wywiad czy coś.
     -Nie wiem Harry. Nie powinieneś pamiętać?
     -No nie. Przecież Greg dawał tobie plan moich zajęć twierdząc, że przynajmniej ty go nie zgubisz.
     -A tak. Zapomniałam. Zaczekaj chyba mam go w telefonie. Wysłać Ci?- Nie chciałem jej powiedzieć, że nie mam przy sobie ani jednej swojej rzeczy.
     -Później. Po prostu pokaż.- Dzisiaj sobota, następna wizyta to w takim razie wtorek. Świetnie przecież muszę mieć Nikon'a na poniedziałek! Miałem wywołać fotki na konkurs. Fajne było to, że nikt poza Zayn'em o nim nie wiedział, zapisałem się pod jego nazwiskiem i tylko my wiemy. Czasem tajemnice którymi dzielisz się z niewielką ilością osób są spoko. Nikt nie może wpierdolić się w to co robię. Cenie to. Nareszcie osiągam powoli coś na czym naprawdę mi zależy. W każdym razie muszę się jakoś skontaktować z... Eee? Louis'em? Tak właśnie, Louis Tomlinson- spojrzałem raz  jeszcze na dowód i szybko schowałem go z powrotem. Groziła mi ciekawość Jess.
     -Za sekundę wysiadamy. Gotowy na wywiadzik?- Zaśmiała się. Zawszę byłem gotowy na spotkanie z kamerami. Nie było to takie złe.
     -No pewnie.- Odwzajemniłem uśmiech.
     -Pamiętaj język za zębami. Nie możesz powiedzieć o niczym, odpowiadaj zdawkowo.
     -Przecież dobrze mnie znasz. Wiesz, że zazwyczaj nie zdaję się mówić o moim życiu. Szczerze to nawet przed tobą mam malutkie tajemnice.- Skarciłem się za to w myślach. Jessica najpierw spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ale później tylko uśmiechnęłam się.
     -Wysiadajcie!- Jeden z ochroniarzy przekrzykiwał tłum ludzi znajdujących się na zewnątrz. Wysiadłem pierwszy podając rękę Jess. Złapałem ją za rękę i szybko nasunąłem ciemne okulary na nos osłaniając się od fleszy. Podążaliśmy za ochroniarzami nie zwracając uwagę na nic poza naszymi stopami. "Tylko żeby się nie potknąć" Ciągle sobie to powtarzałem. Bardzo trudno było się skoncentrować na chodzeniu, co może wydawać się śmieszne, ale kiedy ludzie darli się niesamowicie głośno, fotografowie pstrykali milion fotek na sekundę żeby tylko mieć jak najlepsze ujęcie, a reporterzy zadawali Ci milion pytań naraz, a ty czasem zastanawiałeś się skąd wiedzą o rzeczach, o których sam nie masz pojęcia. Np. "Harry czy kiedykolwiek podobał Ci się jakiś chłopak?" "Hej! Czy potrafiłbyś powiedzieć ile znaczy dla Ciebie Jessica?!" Jeden przekrzykiwał drugiego. "Harry fantazjowałeś o swoich kolegach?" Co za pytania?! Ja pierdole skąd one się im wszystkim biorą. Jakby nie mogli zapytać o coś normalnego. Szukają sensacji z niczego. "Masz jakieś szczególne znaki?" Usłyszałem gdzieś i postanowiłem odkrzyknąć.
     -Mam!- Teraz zamiast słyszeć sto różnych pytań, w jednej sekundzie posypało się jedno pytanie "Jakie?!" Wszyscy zaczęli robić większe zamieszanie, coraz mocniej pchać się w naszą stronę.
     -Harry zabiję Cię!- Wrzasnęła do mojego ucha dziewczyna.
     -Przepraszam!- Odpowiedziałem, kiedy w ostatniej chwili wpadliśmy do środka budynku. Od razu odetchnęliśmy i spokojnie zmierzaliśmy w stronę garderoby, do makijażystek itp. Odłączyłem się od wszystkich bezmyślnie idąc za nimi. Moje myśli powędrowały w stronę pewnego chłopaka o błękitnych, prześlicznych oczach. Louis Tomlinson. Zapamiętałem dokładnie. Muszę się z nim jakoś zobaczyć. Kiedy wrócę do domu skontaktuje się z Demmą. Nie wiem co mi odbiło, ale coś mnie kręci w tym chłopaku. Nie jestem pieprzonym gejem... Nie mógłbym przecież być. W dodatku jakby się to okazało w jakimś stopniu prawdą, jakby to wyszło na jaw byłoby okropnie. Co prawda jest jeszcze opcja bi. Ale co to by miało zmienić. Moja fałszywa dziewczyna miała by przerąbane, zresztą niemniej niż ja. Gazety, media wszyscy by o tym rozmawiali, nie mówiąc, o tych całych homofobach, którzy od razu najchętniej by zabili. Potrzebowałbym mocniejszej ochrony, żeby móc być z Louis'em. Zresztą on także by jej potrzebował... Zaraz, chwila o czym ja mówię?! Zaczynam sam siebie przerażać, może faktycznie potrzebuję tych " terapii ". To straszne, mam na myśli to, że nie tylko myślę o mojej orientacji, ale o Lou jako chłopaku! Łoo, chyba muszę się z tym przespać. W sumie fajnie by było, ale jeszcze te zasrane wywiady, muszę być ostrożny żeby nic nie wygadać. Dosłownie nic...
     -Dobrze, dziękuję Jessica.- Prowadząca uśmiechnęła się do niej i skierowała mikrofon do moich ust.- Harry, czy nam się zdawało, czy przed wejściem mówiłeś, że masz jakieś specjalne znaki.
     -Nie przesłyszeliście się.- Łagodnie się uśmiechnąłem pokazując dołeczki.
     -Mógłbyś nam zdradzić, co takiego ukrywasz przed światem.- Zaczerwieniły mi się uszy, co za szczęście, że moje loki je zakrywają. " Mam do ukrycia więcej niż myślicie..." Pomyślałem patrząc na swoje kciuki, które okręcałem o siebie.
     -Tak. Tyle, że to trochę krępujące. Jak byłem mały i po raz pierwszy odwiedziłem mojego wujka. Miał niesamowity basen, od razu do niego wskoczyłem. Mój wujek bawił się ze mną dobre dwie godziny, po czym wyszedł z basenu i oznajmił mojej mamie "Anne twój synek ma cztery sutki!"- Jak to usłyszeli, każdy zaczął chichotać, dotrzymałem towarzystwa po chwili dokańczając historię.- Tak zgadza się, oczywiście nie pamiętam jak to było. O wszystkim później opowiedziała mi mama...- Spojrzałem porozumiewawczo na Jess, dając jej znać, żeby coś zrobiła, bo mówiąc o swojej matce nie jest mi najlepiej...
     -To mówisz, że masz cztery sutki Harry. Pokaż nam je!- Powiedziała reporterka. Odetchnąłem lekko wstając z miejsca i podnosząc koszulkę do góry. Jessica podniosła się za mną i pokazywała w których miejscach one się znajdują. A mi robiło się coraz gorzej...
     -No już starczy wiem, że jestem seksowny, ale bez przesady.- Starałem się utrzymać formę i nie rozpłakać jak małe dziecko przy kamerach.
     -Co jest?- Zapytała zaciekawiona kobieta, najwyraźniej rozszyfrowując moją minę.
     -Słucham?- Ocknąłem się i od razu odpowiedziałem.- Nic takiego... Po prostu ciężko mi kiedy nie ma mojej mamy...- Skończyłem od razu łapiąc się u nasady nosa i pochylając głowę w dół.
     -On nie jest w stanie o tym mówić...- Powiedziała Jess gładząc mnie po plecach.- Już dobrze Hazz. Zaraz koniec.- Wyszeptała mi do ucha tak aby nikt nie słyszał.
     -Oh przepraszam! Ja nie wiedziałam, że nie... Po prostu zapomniałam o tym... Może zostawmy chłopaka w spokoju, powinien się pozbierać. Przejdźmy do następnego pytania, zgoda?
     -Jak najbardziej.- Teraz dziewczyny wymieniały między sobą pojedyncze zdania, ja wstałem z sofy i szybkim krokiem ruszyłem do pokoju. Tylko zamknąłem za sobą drzwi i rzuciłem się na najbliższy fotel. Wyjąłem z nieswojej torby chusteczki, przecież tylko pożyczam. Otarłem łzy i wydmuchałem nos. Starałem się o tym wszystkim nie myśleć, ale wtedy było tylko gorzej. Tak bardzo ciężko mi bez niej. Tak strasznie ją kochałem, dalej kocham. Zawsze będę w końcu to moja mama...
     Usłyszałem w jednej chwili obcy mi dzwonek telefonu. Wyciągnąłem go z torby i spojrzałem na ekran. "Mama" Odebrać? Może go szuka, albo martwi się o niego i warto było by jej oznajmić, że wszystko gra? Raz się żyję. Odebrałem i zamiast damskiego, usłyszałem męski dosyć znajomy mi głos. To Louis.