Pytanie

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdz. 20



"Kiedy do mnie wrócisz kochany, niedługo będzie czas na to żebym to ja przyszedł do Ciebie, wtedy dopiero będę czuł, że żyję... Chciałbym tylko żebyś powiedział gdzie dokładnie jesteś i co mam zrobić żeby się do Ciebie dostać. Nie ważne czy to boli, nic nie będzie gorsze od bólu, który odczuwam nie widząc twojego uśmiechu nie słysząc miłych słów wychodzących z twoich ponętnych ust... Tęsknie za Tobą, twoimi oczami, zachowaniem. CHCĘ DO CHOLERY ŻEBYŚ TU BYŁ. Piszę kolejny list w pamiętniku i płacze, dlatego przepraszam za możliwość zmarszczonego papieru od łez. Tym sposobem dam Ci przynajmniej jakąś część mnie, prawda? Choć i tak cały dawno oddałem się Tobie. Jesteśmy nieśmiertelni twój John.
     PS. Nie byłem w stanie pisać dziś jak się tu znaleźliśmy bo wspomnienia ostatnio stają się pewną odmianą koszmaru. Przepraszam, kocham Cię."

*
           Gdy dotarliśmy na plaże była 17:00. Harry patrzył na mnie tym swoim zakręconym wzrokiem i przyciągnął do siebie, żeby pocałować. Bycie z nim było najlepszymi chwilami życia. To co przeżywałem ostatnio z pewnością już będę pamiętał do końca, obym miał z kim wymieniać się tymi wspomnieniami. Mam nadzieję, że ja z Harry'm będziemy już razem na zawszę... "Póki śmierć nas nie rozłączy" albo i dłużej. Wszystkie możliwe uczucia przepełniały moje serce kiedy mnie dotykał, całował lub kiedy tylko na mnie patrzył łapały mnie skurcze brzucha. Za każdym razem jak dotykałem jego ust, rąk czułem jakbym przenosił się w inny wymiar. Perfekcja, wręcz abstrakcyjność unosiły moje ciało coraz wyżej i nie myślały nawet o tym by choć na chwilę zwolnić tępo i skłonić je do upadku. Przez to wznosiłem się tak wysoko, że nie dostrzegałem nic innego jak ciepło drugiej osoby. Znikał calutki świat, słowa odgłosy jakbym zatrzymał się w czasie. Powtarzałem to sobie milion razy, ale nigdy nie przestanę czuć tego, zawszę będę mówił w ten sposób, bo naprawdę nie jestem w stanie opisać tego innymi słowami. Chciałbym, żeby wszyscy mogli czuć się choć sekundę tak jak ja czuję się z nim i jak on ze mną. Istotą rzeczy było to jaki idealny jest nasz związek, nie wyobrażam sobie bez niego życia. Jakbym nie myślał o nim, to moja głowa byłaby chyba pustym miejscem, w którym brakowałoby tylko przestarzałych krzaków przefruwających przez nią...
     -Lou..- Szepnął Harry jak leżałem na jego brzuchu na wilgotnym piasku.- Nad czym tak myślisz? -zapytał opierając się na łokciach.
     -About us and you?
     -They don't know about us.
     -Kocham tą piosenkę Hazz- odchyliłem głowę w tył i uśmiechnąłem się.
     -Chciałbym żeby w końcu skończyło się to wszystko. Powiedzieć ojcu o tym jebniętym "związku" z Jess. Nawet nie wiesz jak to jest... Ona ma swoje życie, a ja mam swoje. To ładna dziewczyna, zresztą lubimy siebie nawzajem, ale cholera kompletnie się nie nadajemy do bycia parą. Tym bardziej, że sam widzisz jak wygląda sytuacja, a ona musi potajemnie spotykać się ze swoim chłopakiem, którego kocha naprawdę. Chyba ma na imię Max? Czy coś takiego, nie pamiętam. Kiedyś go spotkałem w barze, ale może kompletnie mylą mi się imiona. Chodzi o fakt, jakie to życie jest popieprzone, zgadzasz się?
     -Tak, nie wiem jak Cię pocieszyć, ale wszystko się ułoży nigdy nie znajdowałem się i nie chciałbym się znaleźć w takiej sytuacji jak twoja. Gdybyś był mną, z pewnością poradziłbyś sobie jednak z problemami jakie miałem w szkole. Pedał, ciota, pośmiewisko całego collegu. To było coś okropnego, dlatego siedziałem zamknięty w sobie rysując i zdobywając dobre oceny...
     -Zaraz zaraz.. Nie mówiłeś nic o malowaniu.- Ocknął się Harry i usiadł naprzeciwko mnie. Zarzucił nogi i podparł się łokciami o moje. Spojrzał się i oczekiwał długiej historii.
     -To tylko bazgroły, jak będziemy u mnie w domu to Ci pokaże i wtedy opowiem, zgoda?- pokiwał głową i popatrzył w ciemne już niebo na którym widniały pierwsze gwiazdy. - Nie powinniśmy już się zbierać?
     -Zostańmy jeszcze trochę. Zimno Ci?- spytał zdejmując swój sweter.
     -Nie nie... Załóż to z powrotem, jesteś po wypadku, wystarczy mi twoja obecność. Daj mi się do siebie wtulić..- szepnąłem i położyliśmy się blisko siebie.
     -Lou! Spójrz, spadająca gwiazda! - nigdy nie przeczuwałem, że moje wszystkie marzenia się spełniły i właściwie nie mam czego sobie życzyć. Ja tylko obróciłem głowę w strone chłopaka i pocałowałem go. Po chwili odetchnęliśmy i zaczął mówić.
     -Wiesz co sobie zażyczyłem?
     -Nie mów bo się nie spełni.- odparłem i szybko zasłoniłem mu buzie.
     -Haha, przestań Tobie mogę powiedzieć, to wręcz wskazane. Jeśli druga połowa mnie nie będzie wiedziała żadne życzenie się nie spełni do końca.Poprosiłem o to, żebyśmy byli wolni, żeby wszytko jak najszybciej się skończyło i to dobrze.
     -Okej, okej takie gadanie, próbujesz mi tylko zaimponować idioto.- Roześmiałem się i wstałem łapiąc za jego nogi.
     -Hahaha! Nie, nie! Stój woda jest zimna! Sam powiedziałeś, że będę chory...- Wyrywał się kiedy ciągnąłem go w strone morza i krzyczałem
     -Radzę Ci tylko zdjąć ten sweter! Będziesz mokry.. Hahaha.
     -Przegiąłeś stary, jak tylko mnie puścisz już nie żyjesz! -Śmialiśmy się oboje, ale nazwał mnie starym, doigrał się. Woda była ciepła, zazwyczaj tak jest. Podtapialiśmy się wzajemnie i kiedy kolejny raz miałem zanurzyć jego loki w wodzie wziął mnie na barana i zaczął biec w głąb morza...
     -To jak Lou, mam nadzieję, że umiesz pływać...- krzyczał i śmiał się. Teraz czas na odpłatę. Zacząłem udawać, że się topie.
     -Harry! Nie umiem pływać.- Zachłysnąłem się specjalnie wodą i na chwilę zszedłem pod nakrywające nas co jakiś czas nie duże fale. Z podwody słyszałem krzyki Harry'ego i nagle zobaczyłem go przed sobą, włosy rozpływały się w każdą możliwą stronę, złowrogo pokazałem zęby by dać mu znak, że to był zwyczajny blef. Szeroko otwarł oczy i zaczął się śmiać wypuszczając całe powietrze z płuc. Wynurzyliśmy się na chwilę by nabrać powietrza i wróciliśmy pod skorupę wodną.
Chwyciłem jego ramiona przybliżając go do siebie i w końcu się pocałowaliśmy. Zimne słodkie usta bawiły się z ciepłą słoną wodą tworząc symfonie smaków. Pocałunek w deszczu był niezły, ale w porównaniu do tego? CUDO.

W końcu wynurzyliśmy się z wody i dotarliśmy do brzegu, zmęczeni i oziębli pozakładaliśmy swoje ubrania i kładąc się na plaży wtuleni w siebie nie planowanie usnęliśmy nie zdając sobie sprawy co czeka nas z samego rana...

___
Nie wiem czy zauważyłyście, ale Jess i Max to trochę odwzorowanie według mnie historii Maxa Elenour i Louis'a (w tym przypadku Harry'ego) Miejmy do niej trochę szacunku, to zwyczajna dziewczyna, może korzysta z przymuszonego życia Lou, ale my też nie wiemy wszystkiego. Możemy się tylko domyślać, racja?
Staram się szybciej pisać rozdziały i jestem pewna, że w raz z rokiem szkolnym będę je dodawała regularnie.
LOV YA ! <3 Muszę się pochwalić. Mam bilety na TIU i to jeszcze na środku z całą ekipą : ))

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdz. 19



          Odetchnęliśmy oboje leżąc na łóżku dwie godziny, z nim czas leci mi tak szybko, że przestaje zwracać uwagę czy powinienem coś zjeść czy nie. Ale w końcu kiedy dochodziła piętnasta jego mama zawołała nas na dół, na obiad. Ospale uniosłem powieki zerkając na rozbudzonego, wpatrzonego we mnie Louis'a. Uśmiechnąłem się lekko i ucałowałem.
     -Idziesz?- wstałem z łóżka wyciągając ku niemu dłoń. Westchnął i podał mi swoją, od razu przyciągnąłem go do siebie a ten zaczął znów tajemniczo patrzeć.
     -Jesteś piękny- odparł kiedy coraz bardziej dobijał mnie jego cudny wzrok. Zachichotałem i dźgnąłem go palcami w biodra. Wygiął się a ja korzystając z okazji zanurzyłem się w jego uchylonych z zaskoczenia ustach.
     -Też się ciesze.
     -Ooo to tak chcesz się bawić?
     -A jak myślisz?- złapałem go za dupę i popchnąłem do drzwi.
     -Haha, spadaj!
     -Ja Ciebie też.
Uśmiechnął się i zamknął mi drzwi przed nosem. "Osz ty!" Krzyknąłem jak słyszałem jego kroki na schodach, zdążyłem się ogarnąć i zszedłem na dół już jak normalne dziecko.. Przypomniałem sobie o rozwalonej głowie, automatycznie złapałem się barierki i zachwiałem myśląc o obrzydliwej ranie i bólu.
     -Harry? Idziesz?- zawołała mama Tomlinson.
Doczołgałem się do kuchni i usiadłem przy stole. Starałem się zachowywać normalnie, śmiać się rozbawiać dziewczynki rozmawialiśmy z mamą Louis'a o nas, ale nie wytrzymywałem tak strasznie zżerał mnie wstyd i do tego przeszkadzał mi w racjonalnym myśleniu ból pieprzonej głowy. Jednak to i tak nie przeszkadzało mi w oglądaniu zarumienionego LouLou, kiedy jego mama mówiła, co on gadał o mnie jak się poznaliśmy.
     -Już po waszym pierwszym spotkaniu, o ile dobrze pamiętam wpadliście na siebie u waszej psycholog?
     -Tak jest proszę pani.- odparłem.
     -Kiedy mój kochaniutki homoś wrócił do domu...
     -MAMO! - darł się Louis, a ja wciąż się śmiałem.
     -Cicho, ja tu opowiadam ten twój Styles musi wiedzieć, że to co do niego czujesz jest prawdziwe, prawda Harry?
     -Jak najbardziej. Muszę mieć pewność jak bardzo mnie kochasz skarbie.- powiedziałem zbyt słodko i puściłem chłopakowi buziaka, a dziewczynki tak jakby wiedziały o co chodzi, zaczęły się śmiać.
     -Tak więc, wrócił do domu i zaczął "Mamo! Byłem u psychologa i pierwsze co to wpadłem na jakiegoś nieziemskiego chłopaka w lokach"- uśmiechnięty słuchałem dalej- potem kiedy okazało się, że zamieniliście się torbami, on starał się pozostać obojętny, bo myślał a co ma liczyć na cud, że kolejny który mu się podoba pewnie nie byłby homo. Ale ja mu zawsze powtarzam. NIE SPRÓBUJESZ NIE POCZUJESZ. Prawda kochanie? - Zwróciła się do swojego syna, a ten siedział tylko z ziemniakiem nabitym na widelca, cały czerwony na policzkach i skromnie pokiwał głową, po czym prosił żeby skończyła już gadać.
      -Hahaha pani Tomlinson, myślę że faktycznie jest dość zawstydzony, ale równocześnie dziękuję nigdy wcześniej go takiego nie widziałem... Haha, chodź tu Lou.- Powiedziałem i potargałem włosy niebieskookiego siedzącego obok mnie.
     -No to teraz czas na Ciebie panie Styles, co czujesz do mojego słodkiego chłopaczka?
     -Gkhmm.. - odkaszlnął Louis od razu wstając od stołu.- Chodź Harry musimy iść prawda? - Zjechał mnie wzrokiem i pociągnął za sobą.
     -Dobrze dzieci, dokończymy to później! A gdzie się wybieracie?
     -Odwiedzić naszą starą dobrą panią psycholog dzięki, której się poznaliśmy.- Odpowiedziałem wiążąc buty.
     -To idealny pomysł! - krzyknęła z kuchni, powiedzieliśmy grzecznie do widzenia i wyszliśmy trzymając się za brzuchy ze śmiechu...
     -Twoja mama jest genialna!- Powiedziałem już nieco bardziej uspokojony przypominając sobie ból głowy.
     -Bez szału, potrafi zrobić niezłe jaja... Zresztą sam słyszałeś.- Chłopak złapał mnie za rękę i zwolnił trochę. - Wolniej Hazz, nie będę Cię zbierał z podłogi jak zemdlejesz przez ból głowy.
     -Skąd wiedziałeś?- zdziwiłem się.
     -Nie trudno się domyślić, jesteś od razu po wypadku, poza tym myślisz, że Cię nie znam? Widać było od razu jak zszedłeś na dół, ale nie chciałem nic mówić przy mamie, bo zaczęła by robić za pielęgniarkę z pierwszego zdarzenia.- Znowu sie do siebie uśmiechnęliśmy i udaliśmy się do Demmy. Jak sobie przypomnę ile wizyt ominąłem, albo ile razy musiała mieć jazdy z moim tatą to od razu jej współczuje, ale też sobie. Generalnie to współczuje każdemu kto miał z nim jakąkolwiek styczność, ten koleś ma nasrane to mało powiedziane. Powinien się leczyć i to nie u zwyczajnej psycholog tylko conajmniej u psychiatry.
Doszliśmy spokojnie do domu, w którym mieszkała Demma. Zapukaliśmy i nie minęła chyba nawet sekunda nim otworzyła drzwi. Na nasz widok szczena opadła jej na ziemie, a oczy wyszły.
     -Żartujecie sobie?! Louis Tomlinson ten cichutki chłopaczek i Harry Styles, który rzucał u mnie książkami o homoseksualności u mnie przed domem?! Razem?! Trzymając się za ręcę?! - Roześmiała się i wpuściła nas do domu, po chwili zaczynając na poważnie. - No dobra a teraz chłopaki, co się tutaj wyrabia? Weszliście w jakiś zakład? Nie róbcie tego co wam każą, nigdy nawet jeśli to ma być za dużą kasę.- Razem z Lou spojrzeliśmy na siebie podejrzanie i w ciągu ułamku sekundy wybuchnęliśmy śmiechem.
     -Jesteśmy razem. - powiedziałem z powagą lecz i tak nie uwierzyła, tym razem musiał interweniować ten "cichutki Lou"
     -My naprawdę jesteśmy razem. On jest moim chłopakiem, a ja jego. Mogę to udowodnić, ale nie za bardzo wiem czy chciałaby pani widzieć siniaki na mojej dupie..- Wybuchnęliśmy śmiechem oboje, a ona tylko stała i spoglądała na Tomlinson'a z niedowierzaniem.
     -Chyba ostatnio zbyt dużo siedziałam z ludźmi po czterdziestce. Nie mogę w to uwierzyć, to takie cudowne, nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, oczywiście zanim to do mnie całkowicie dojdzie minie trochę czasu, ale chodźcie usiądźcie.- Demm zrobiła się dla nas nie wiadomo odkąd dobrą znajomą, jedną z niewielu wiedzących o naszym wspólnym istnieniu.-Nie bezpodstawnie mówi się jednak, że osoby, które poznajemy przypadkiem zazwyczaj robią najwięcej zamieszania w naszym życiu. Tacy jesteście dla siebie wy. NIEOBLICZALNI. W życiu nie przeszłoby mi przez myśl, że możecie się co najmniej polubić, a tym bardziej pokochać, ale widocznie... Nie, nie powiem tego. Jeszcze nie teraz, przyjdziecie do mnie na koniec po prostu kiedy będziecie uważali, że to teraz ma być koniec naszych 'spotkań' i dam wam coś w prezencie. Konkretnie książkę. Ale niestety teraz musze was wygonić, mam za chwile kolejną wizytę. A własnie jeszcze coś, Harry twój tata nie daje mi spokoju, dobrze, że już wie gdzie jesteś.- Spojrzałem się na nią, tak że wiedziała o co chodzi.
-Dlaczego mu nie mówiłeś, że wróciłeś?
     -Bo wyjeżdżamy jutro, albo po jutrze nie chcę żeby mnie zatrzymał albo kazał mi znów robić coś czego nie chcę. Zresztą sama wiesz co mam na myśli, a jeśli Cię nachodzi z pytaniami gdzie jestem, że na pewno coś wiesz i w ogóle to mów mi, wtedy coś wymyśle. Weź mój numer i dzwoń, mam nadzieję, że mogę Ci zaufać jak sama kiedyś mówiłaś "Tak naprawdę czyjeś zaufanie można zdobyć tylko raz, jeśli je masz i stracisz już nigdy nie będzie jak dawniej. Człowiek zdolny jest wybaczyć wiele, ale wszystkiego nie zapomni."
     -Strasznie się ciesze, że pamiętasz moje słowa haha.
     -Właśnie, też mnie to zdziwiło..- odpowiedział na śmiech śmiechem Demmie podczas gdy ja spoglądałem na nich marszcząc czoło.
-Bardzo zabawne...
-Popieram ich!
-Och zamknij się myślałem, że jesteś ze mną!
-Chciałoby się jesteś tak głupi, że szkoda gadać.
-To skończ. Dziękuję..
     -Dobra dobra, wiem pamiętam i co z tego, to chyba dobrze?
     -No ba! - odpowiedzieli chórkiem.
     -Okej już się zwijamy, nie będziemy Ci przeszkadzać razem z Harry'm pójdziemy gdzieś żeby nas nikt nie przyłapał, poszlajamy się i wrócimy na noc do mnie do domu, więc o to się nie martw. Chyba nawet wiem, gdzie się powłóczymy...
      -Plaża... - uśmiechnąłem się uroczo i pocałowałem w policzek. Usłyszałem serialowe "uuuuu" od Demmy i wyszliśmy ze środka.