Pytanie

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdz. 1



        Wracałem z wykładu, strasznie bolała mnie głowa, proste włosy wchodziły mi w oczy. Jak zwykle wszyscy bacznie mnie obserwowali, ten mój "pedalski" styl/ Co z tego, że nosiłem obcisłe rurki i czasami szelki, skoro były wygodne. Odpowiadał mi ten ubiór, miałem gdzieś opinie innych. Przynajmniej ja miałem odpowiedni strój do szkoły, te szerokie pozdzierane spodnie są do niczego. Wlokłem się  do domu z ciemno brązową torbą na ramieniu, kiedy w jednej chwili ktoś biegnąc specjalnie wytrącił mi ją z rąk.
     -Uważaj pedałku!- Usłyszałem gorzki ton wysokiego rudzielca. Westchnąłem, podniosłem teczkę z ziemi i spokojnie ruszyłem dalej. Czemu ludzie myślą, że takimi irytującymi zachowaniami wytrącą mnie z równowagi. Są tak... Żałośni? Tak zdecydowanie. Co najmniej bezczelni...
     -Louis!- Wykrzyczała Daisy kiedy wszedłem do mieszkania w dość starej kamiennicy. Chwyciłem ją na ręce i mocno ucałowałem.
     -Cześć kochanie- odparłem i postawiłem ją z powrotem.- Idź do pokoju, zaraz do was przyjdę.- Mała pobiegła na piętro, a ja udałem się do kuchni, gdzie mama pracowała nad obiadem.
     -Cześć synku.
     -Hej- krótko odpowiedziałem. Zawsze starała się być dla mnie miła, wiedziała jaki byłem. Usiadłem przy stole biorąc łyk kawy z jej kubka.
     -Jak w szkole?- Odezwała się po chwili.
     -Daj spokój. To pytanie retoryczne, dobrze wiesz, że zawsze jest tak samo- beznamiętnie powiedziałem zapatrzony we własne palce, które rytmicznie odbijały się o blat.
     -Tak. Jasne, przepraszam.- Odrzekła zmarnowana.
     -Idę do dziewczynek.- Tylko rzuciłem wychodząc i zostawiając mamę z zapiekanką. Spokojnie wdrapywałem się po schodach, kiedy usłyszałem dzwonek swojego telefonu "...Couse I don't feel bad about it. So shut your eyes, kiss me goodbye. And sleep... Just sleep" (Przez tą piosenkę, za każdym razem stawało mi serce). Rzadko ktoś do mnie dzwoni, większość czasu siedzę w domu i się uczę. W nocy czasem wychodzę na długie spacery, nad morze niedaleko mojego domu.
Wysunąłem komórkę z kieszeni "Nieznany".
     -Fajnie-sapnąłem pod nosem. Nie odbieram od nieznajomych, nie wiem co mnie podkusiło, żeby nacisnąć zieloną słuchawkę.
     -Kochanie zaraz u ciebie będę. Szykuj się! Kocham.- Ktoś po drugiej stronie mówił szybko nie dając mi dojść do słowa. Co jest?!
     -Yyy...- Rzuciłem zdezorientowany- To chyba pomyłka... Z kim rozmawiam?
     -Harry Styles.- Powiedział zmieszanym głosem.- Kurde... Przepraszam.
     -Nic się nie stało. Louis Tomlinson z tej strony.- Coś sprawiło, że nie chciałem się rozłączyć.
     -Spoko. Sorry jeszcze raz, do widzenia.
     -Do wiedzenia- za późno odpowiedziałem bo w słuchawce słyszałem już tylko pikanie. Wzruszyłem ramionami i poszedłem bawić się do dziewczynek.
Dwie godziny z siostrami, przy niewygodnym małym stoliczku i herbatką na niby. Jestem wykończony, ale nie mogę się jeszcze położyć. Za tydzień ferie, a z nimi koniec semestru. Muszę popoprawiać oceny, może dostanę stypendium. Upadłem na krzesło otworzyłem książkę z chemii i zacząłem długą podróż z nieznośnymi kwasami. Tylko miałem jeden problem, przez który nie mogłem się skupić. "Harry Styles" Pewnie młody i ma fajne życie, dziewczynę, normalny dom. Kiedy słuchałem jak mówił "Kochanie" przez całe ciało przeszły mnie ciarki. Nigdy nikt nie powiedział do mnie czegoś takim tonem. Nareszcie prawdziwie?

***
     To było dziwne. Czemu pomyliłem numery? Byłem pewien, że dzwonię do Jessi. A w dupie to mieć. Będę się przejmował jakimś gościem z trzeba przyznać przyzwoitym głosem.
     -Hallo?- upewniłem się czy tym razem rozmawiam z właściwą osobą. Już nie chciało mi się grać słodkiego i kochanego chłopczyka.- Ubieraj się, zaraz będę.- Powiedziałem oschle.
     -Dobrze.- Usłyszałem znajomy mi głos i odłożyłem telefon. Nienawidzę mojego taty, za to, że mam przez niego właśnie chodzić z nią. Może i miałem słabość do blondynek. Ta "sławna aktoreczka" mnie irytowała. Nie lubiłem jak każdy na ulicy mnie rozpoznawał. Mój ojciec był jakimś ważnym człowiekiem w firmie jej tatusia. Nie raz uciekałem z domu tylko, że Greg (mój tata) powiedział mi: Jeszcze raz to zrobisz, to naprawdę wylecisz. Nigdy nie żartował. Bezczelny skurwiel. Muszę użerać się z tą dziewczyną, bo inaczej on wyleci z pracy, a tego nie chce nawet ja.
Z kapturem na głowie podszedłem pod klatkę, zdążyłem się oprzeć o murek, a zza drzwi już wyłoniła Jessica.
     -Cześć kochanie.- Powiedziała i dała mi całusa w policzek, jak zauważyła reporterów. Ta, ona też wiedziała, że udajemy. Oboje tego nie lubiliśmy, ona miała swojego "chłopaka" tylko nie mogła się z nim spotykać bo jej tata stwierdził, że jest nie dla niej i będzie brzydko wyglądał w blaskach fleszów.
     -Co dzisiaj robimy? Wystawiamy się publicznie...- szepnąłem jej do ucha, przy czym się uśmiechnęła- czy może idziemy gdzieś, żebyśmy nie musieli udawać?
     -Nie mam dzisiaj nastroju na publiczność. Wolę drugi plan. To wszystko mnie już męczy.- Powiedziała i złapaliśmy się za ręce.
Parę wymuszonych uśmieszków "namiętnych" pocałunków przed prasą i weszliśmy do domu mojego kumpla. On też o wszystkim wiedział.
     -Dobrze, że Zayn'a nie ma w domu...- Powiedziałem opadając bez emocji na kanapę.- Mam wszystkiego dosyć.
     -Konkretnie? Nie licząc naszego "prawdziwego" związku.
     -Po prostu wszystkiego. Szkoły, ojca. Wiesz, że dzisiaj pomyliłem twój numer i zadzwoniłem do jakiegoś chłopaka z tekstem Hej kochanie...- Jess wybuchła śmiechem, a ja tylko lekko wystawiłem zęby przymykając powieki.- Musiałem się potem tłumaczyć. To było takie głupie.
     -Haha, oj tam przestań. Ciekawe co pomyślał sobie tamten- Powiedziała i usiadła niedaleko mnie.
     -Nie wiem, ale nie wydawał się być wkurzony, bardziej zdziwiony, zresztą komu się dziwić wyjechałem mu z takim czymś...
     -Faktycznie. Dałabym wszystko żeby zobaczyć twoją minę, jak usłyszałeś męski głos.
     -Tak.- Przedłużyłem zamyślając się.- Ale w tym głosie było coś... Innego.
     -Co masz na myśli?- Zaciekawiła się
     -Może, nie wiem. To było takie wręcz nienaturalne?- Zadałem pytanie sam nie wiedząc dokładnie jak na nie odpowiedzieć. Nie odzywała się tylko wpatrzona w jeden punkt.- Mniejsza, a co u ciebie?
     -Eh co dzień to samo, nie mogę spokojnie porobić tego co bym chciała. Czemu to oni muszą nami kierować, zupełnie jak kukiełki na sznurkach. Prawda?- Tak śmieszne, ale oczywiste pytanie, na które udzieliłem prawdziwą odpowiedź.
     -Tak. Wisimy na sznurkach, nad jakąś pieprzoną przepaścią. Zazwyczaj tak to sobie wyobrażam. Kiedy próbuję wyplątać się z wiązań upadłbym wszystko ległoby w gruzach...
     -Nie. Nie musi tak być, może jeśli powiemy prawdę coś z tego będziemy mieli, a niech nam się uda. Musielibyśmy wymyślić porządny plan. Tak, żeby nie zwolnili twojego ojca i żeby mój się nie wkurwił.- prawda. Strasznie bałem się powiedzieć, wolałem uciec od problemu. Nawet teraz nie chcę nawet myśleć jakby to się mogło skończyć. Pewnie wylądowałbym na ulicy. Gdybym tak miał jeszcze jakąś bliską rodzinę... Dziadkowie? Nie mam, do cioci nie chcę iść trzyma po stronie taty więc nic mi to nie da.
     -Wiesz... Muszę to przemyśleć, zostawmy to na razie w spokoju... Pomijając temat, dawno niczego nie brałem. Trzeba by było coś skombinować prawda?
     -Harry, daj spokój znów chcesz się w to wkręcać?
     -A ty co byś do cholery zrobiła na moim miejscu, tylko tabletki szczęścia.- Nie brałem dość długo, czasem brakowało mi tego, ale wiem, że potrafiłbym przestać w każdej chwili tak jak za czasów kiedy żyła moja matka... Właśnie, jak zmarła przestałem. Miałem powód, zrobiłem to dla niej szkoda tylko, że nie mogła się o tym dowiedzieć. Palenie? To inna sprawa, palę już od dłuższego czasu. To nie jest tak, że mnie to odstresowuje. Po prostu działa to tak: Wmawiasz sobie, że dostarczenie nikotyny do organizmu chociaż na te pięć minut odizoluje Cię od całej reszty. Nie palę nałogowo, tylko wtedy kiedy jest mi to bardzo potrzebne. Jess już się nie odzywała, miała mnie widocznie gdzieś, nie miałem nic przeciwko. Ospale wstała ruszając do kuchni. Ja opuściłem głowę i chyba zasnąłem, po niedługim czasie udawało mi się słyszeć jakieś stłumione głosy rozmowy, ale nie chciało mi się otwierać oczy bo moje powieki były jakoś za ciężkie.
     -Wstawaj!!- Osłupiały podniosłem się w sekundę i stanąłem wystraszony przed moim tatą. Kurwa wyczaił gdzie jestem.- Miałeś stąd wyjść z Jessicą!- Zaraz, chwila, przecież spałem to ona wyszła nie budząc mnie. To nie moja wina! Podparłem się palcami o nos przymknąłem oczy i skinąłem głową w dół, żeby się opanować i do końca rozbudzić.
     -Spałem.- Znużony odpowiedziałem.
     -Tak! Zaraz jeszcze mi pewnie powiesz, że to nie twoja wina! Dziecko opanuj się w końcu!
     -Ja pierdole, to ty wpierdzielasz się do kogoś domu i drzesz się na mnie bez powodu jak popierdolony!
     -Ona wyszła stąd z jakimś innym chłopakiem! A weszła z tobą! Już krążą plotki, że się pokłóciliście!
     -Do cholery, to tylko plotki, zresztą co ich to obchodzi?!- Nie znoszę takiego czegoś. Wszystko jest tak żałosne, jak już mieliśmy wyjść razem, mogłaby mnie obudzić. Próbowałem sobie przypomnieć z kim rozmawiała kiedy spałem, nie dokładnie pamiętam, ale mógł być to Malik albo jej "chłopak" ten prawdziwy... Zaraz jak on miał? Josh?
     -Harry, przestań już. Nie wiem już sam co się z tobą dzieje.
     -Hmm wiesz może to, że kurwa nie mogę normalnie żyć!?- Powiedziałem z ironią, którą ojciec od razu wyczuł.
     -Żyjesz normalnie! - Trochę się zdziwił, a ja prychnąłem. Normalnie. Bardzo.
     -Gdybym żył jak przeciętny nastolatek, to wiesz co bym miał? Kogoś kogo kocham naprawdę, byłbym szczęśliwy mieszkał w zwyczajnym domu. Miałbym problemy w szkole z ocenami, czy kumplami- Postanowiłem już nie krzyczeć. Nie byłem u siebie, a Mulat zdaje się spał w swoim pokoju.- A teraz, porównaj tą NORMALNĄ sytuacje, do mojej jakże NIENORMALNEJ. Mam jakiś psychiczny dom, rodzinę niektórych znajomych, którzy wcale nimi nie są. Nie mogę normalnie funkcjonować, to wszystko... Ohh wykańcza mnie od wewnątrz!
     -Dlatego zapisałem Cię do psychologa...Demmy Ashidnay.

3 komentarze:

  1. Awww, zapowiada się baaardzo fajnie! <3
    marrymeharrystyles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do Liebster Award.
    http://nobody-compares-to-you.blogspot.com/2012/12/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny blog mam nadzieje, że następne rozdziały będą jeszcze lepsze <3

    OdpowiedzUsuń