Pytanie

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdz. 4 cz.I


                                       ~Pierwsza wizyta Harry.~

        Siedząc w samochodzie wysłuchiwałem nieznaczących paplanin taty.
     -Mogłeś się pospieszyć, wtedy może nie musiał bym zapierniczać przez miasto! Jest 13:27, za trzy minuty zaczyna się twoja wizyta u psychologa.
     -Mam na 14:00!- Powiedziałem będąc tego w stu procentach pewien.
     -Co ty gadasz?! Chcesz się wykręcić, jak zwykle zresztą! Zbyt dobrze Cię znam...
     -W ogóle mnie nie znasz!- Przerwałem mu zdanie. On przymknął się nie odpowiadając, bo właśnie zaparkował pod budynkiem Mr. Ashidnay. Nie wiem ile ma lat, ani jak będę mógł się do niej zwracać, ale jestem pewny, że niedługo powinniśmy przejść na 'ty'. W końcu mieliśmy się spotykać dwa razy w tygodniu...
     -Wysiadaj.- Zażądał trzaskając swoimi drzwiczkami. Przymknąłem oczy robiąc głęboki wdech i łapiąc się u nasady nosa, ale wzdrygnąłem natychmiast kiedy zapukał w przednią szybę auta, ukazując przy tym swoje zirytowanie. Zabrałem brązową torbę z tylnego siedzenia i wyłoniłem się spod maski samochodu od razu nasuwając na głowę kaptur. Ruszyłem za ojcem w stronę schodów prowadzących do środka pomieszczenia, kiedy otworzyłem drzwi pierwsze co przykuło moją uwagę to wypchany niedźwiedź zawieszony wysoko nad drewnianą ramą przejścia do dalszej części mieszkania? Nie wiem czy ktokolwiek mógłby mieszkać w takim czymś. Obrazki wiszące na ścianach były wyszyte, zupełnie jak u mojej babci. Przypomniałem sobie. Kremowe wnętrze kontrastowało z podłogą równie starodawną jak cała reszta. Po chwili zza ściany wyłoniła się dziewczyna, przepraszam kobieta... Nie wiem ile mogła mieć lat. 30? 30 parę... Ale od razu zauważyłem jak na mnie spoglądała, pierwsze wrażenie to było coś w tym stylu "O nie, kolejny dzieciak, którego nie uda mi się przywołać do porządku", ale później gdy się ze mną przywitała, dla odmiany starałem się być miły, potem w jej oczach zobaczyłem "Może jednak uda mi się wyciągnąć coś z jego wnętrza..."
     -To ja już was zostawię. - Uśmiechnął się miło, nie dając poznać jaki był naprawdę.- Harry zachowuj się proszę.
     -Na razie. -Odpowiedziałem, kiwnął głową wraz z panią i wyszedł.
     -To jak... Harry? - Przytaknąłem.- Jestem Demmy.-Uśmiechnęła się miło podając mi rękę. Spojrzałem niepewnie na dłoń i ją uścisnąłem.- Jeśli będziesz chciał, możesz mówić mi po imieniu, lecz jak uważasz, że jeszcze za wcześnie do niczego nie zmuszam. W porządku?
     -Jasne.
     -Jesteś trochę za wcześnie, ale cenie sobie punktualność, a jeszcze bardziej przychodzenie przed czasem.
     -Mówiłem mu cholera, że za wcześnie, mogła pani powiedzieć to przy nim. Miałby za swoje, a teraz pewnie jak mu powiem nie uwierzy i będzie darł japę setny dzień w ciągu popołudnia.- Odparłem wymijając ją, by obejrzeć sobie resztę domu, ona nie zaprzeczając ruszyła za mną prowadząc mnie do gabinetu. Otworzywszy drzwi zobaczyłem po lewej stronie skórzaną kanapę. Na środku nie duży stoliczek na herbatę, a po lewej stronie duży fotel obrotowy także w barwach jasnego brązu. Stylem niby nie pasował do reszty detalów, ale jakoś pozytywnie rzucał się w oczy. Całe pomieszczenie, jakoś dziwnie uspokajało. Wysokie szafki ozdobione przeróżnymi książkami wypełniały pokój.
     -Proszę usiądź.- Wskazała ręką na kanapę. Ta... Oczywiście, do niej będzie należał ten nieskazitelny fotel. Westchnąłem i rzucając torbę na drugą połowę siedzenia usiadłem nieco zdziwiony. Nie spodziewałem się, że sofa będzie tak wygodna i miękka. Od razu lekko i niezauważalnie uśmiechnąłem się i przymknąłem oczy.
     -Więc? Muszę Cię poznać, zanim zaczniemy.Wiesz te niepotrzebne wstępy.- Chyba chciała się ze mną zaprzyjaźnić? Nie wychodziło jej. Podlizywanie się nic nie da, najlepiej by było, gdyby była sobą, wiedziałbym wtedy czy mogę na nią liczyć i gadać z nią o tym do czego pewnie będzie mnie zmuszała. Słyszałem, że często psycholodzy podporządkowują się pod charaktery swoich pacjentów, żeby móc się lepiej przystosować. Pieprzone bzdury...
     -Jestem Harry. Harry Styles...- Uśmiechnąłem się sam do siebie, słysząc mój głos niczym James Bond. Ona odwzajemniła go.- Mam 18 lat i chcę do cholery nareszcie zacząć samodzielnie żyć i podejmować decyzję.
     -Co Cię od tego powstrzymuję? - Zapytała łagodnie opierając się.
     -Jak to?! Mój porąbany ojciec. Nie będę opowiadał pani mojego prawdziwego życia, bo "zabroniono mi", jakby się zastanowić mój tata wszystkiego nie przemyślał tak doskonale. Nie mówiąc pani prawdy powiem: Mam wspaniałą dziewczynę Jessice, która mnie kocha najmocniej na świecie. Świetnego tatusia- z trudem wypowiedziałem te dwa słowa myśląc, że za chwilę zwymiotuję.-, który dba o mnie jak nikt inny. Co ja mogę jeszcze powiedzieć? Wszystko idzie po mojej myśli, tak marzę o tym aby zostać psychologiem... To bardzo długa historia, która zajmie przynajmniej 13 lekcji...
     -Nie ma sprawy Harry. Spoko pomogę Ci jak tylko będę mogła.
     -Mam jedną zasadę, mogę?
     -Oczywiście. Też za chwilę powiem tobie swoją.
     -Możesz... Zachowuj się zwyczajnie, nie podporządkowuj się pode mnie. Jesteś psychologiem, a nie jakąś pieprzoną niańką dla mnie. Nie musisz mi się podlizywać, po prostu odwalaj swoją pracę jak najlepiej potrafisz. Zgoda?
     - Zaskoczyłeś mnie trochę. Chcesz abym była osobą jaką jestem na co dzień, tak?
     -Dokładnie.- Powiedziałem poważnie spoglądając na nią.
     -Zgoda, ale pod warunkiem, że ty będziesz wyrażał prawdziwego siebie, nie każe robić tobie tego poza gabinetem, ale tutaj liczę na szczerość. Bo nie znam w ogóle twojej historii, ale po tym co powiedziałeś, przecież nie trudno domyślić się, że jest to fałszem. Wiem, że marzysz zupełnie o czymś innym. A jeśli chcesz spełnić swoje marzenia musisz w siebie uwierzyć, wewnętrzna motywacja jest najsilniejsza ze wszystkich. Myśl pozytywnie, żyj marzeniami, poczuj je tak, jakbyś je już miał i pamiętaj wszystko może się zdarzyć, to od ciebie zależy jak wygląda twoje życie. Świat który Cię otacza jest jakby rezultatem twoich myśli i nastawienia, rozumiesz? To jest pierwsza zasada, którą musisz zapamiętać, żeby w ogóle dojść do czegoś po naszych spotkaniach.
      -Czyli taka jesteś naprawdę? Zaczyna mi to pasować.
      -Cieszę się. Pijesz coś? Herbata, kawa?
      -Kawę.- Demmy podniosła się i ruszyła, w stronę drzwi. Kiedy je przymknęła, postanowiłem się trochę rozejrzeć, chociaż nie byłem pewien czy to właściwe, ale gdzieś to mieć. Nie wiedziałem co się dzisiaj ze mną dzieje, jestem jakiś zbyt spokojny. Nie wiem, ale może to po spotkaniu na plaży z tym gościem. Zresztą plaża, później sklep. To nie jest tak, że o nim myślę tylko jego rady lub pojedyncze słowa utkwiły mi w myślach i w wolnej chwili same mi się nasuwają. W każdym razie, podszedłem do półki bezmyślnie przeglądając książki. Kiedy nie interesowała mnie okładka, nawet nie spojrzałem na tytuł. Ale jedna przyciągała uwagę i to całkiem sporą. Zauważyłem ją już kiedy wszedłem do pokoju. Tęcza, calutka w tęczę, jaki idiota wydrukował by taką okładkę (chociaż, gdyby się zastanowić, to fakt uwagę przyciąga). "One Thing, One Rainbow, Two Gays"
     -Ja pierdole...- Zakląłem pod nosem obracając się szybko w stronę uchylonych drzwi, by upewnić się, że Demmy ciągle siedziała w kuchni. Co ona do cholery czyta?! I to jest psycholog?! Ona leczy, ale chyba tych homo...
Otworzyłem książkę, na pierwszej lepszej stronie. I zacząłem czytać jakieś zdanie. "Kiedy ich zobaczyłem, miałem ochotę zwymiotować, ale po chwili przypomniałem sobie jej słowa: Pamiętaj chociaż spróbuj uwierzyć, że Cię to nie obchodzi. Tak więc zrobiłem, ruszyłem przed siebie nie patrząc na to co robili... Tamtego dnia zrozumiałem, że nie potrzebnie zabijałem ludzi, którzy tylko kochali. To przecież nic złego. Teraz siedzę za kratkami, ale tak czy inaczej jestem wdzięczny Demmy. Zmieniła moje życie. I to chyba w nieodwracalny sposób[...]" Przerwał mi hałas drzwi i przeszywające spojrzenie. P. Ashidney stanęła w progu.
     -Ja... To znaczy, bo...
     -Spokojnie Harry. Mogę zadać Ci pytanie?- Spojrzałem jeszcze na książkę, nie odpowiadając jej. Otworzyłem chyba przed ostatnią kartkę i w oczy rzuciły mi się słowa." Nie wiem czy przez nią, czy to dzięki niej, zakochałem się w płci męskiej, i tak jak kiedyś nie przechodziło mi to przez myśli, teraz jestem z siebie dumny[...]"
     -Możesz.- Ocknąłem się w końcu odpowiadając.
     -Ty?- Kiwnęła głową na książkę- Jeśli jesteś, to mi powiedz.
     -Zjebało?! Ja pierdole, nie jestem, nie byłem i nie będę jakimś niewyżytym pedałem!- Wydarłem się rzucając książką na fotel.
     -Uspokój się! Tylko zapytałam...
     -Nie powinnaś! Skąd w ogóle przyszło Ci to na myśl?!
     -Z całej półki wybrałeś właśnie ją. Stąd pomyślałam...
     -Wiesz, to może do cholery nie myśl!- Zamknęła się i odłożyła kawę na stolik. Schowałem twarz w dłonie, próbując się ogarnąć. Wtedy podeszła do mnie i złapała za ramiona. Wyrwałem się i patrzyłem w   piwne oczy.- Ehh, przepraszam.- Po chwili wyleciało ze mnie słowo, którego w życiu bym się nie spodziewał.
     -Nie ma sprawy. Wybaczam.
     -Wcale nie chciałem tego powiedzieć. Nie ważne, skoro wybaczasz to spoko. Możemy nie wracać do tematu. Geje mnie obrzydzają...- Po chwili zorientowałem się, że przed sekundą czytałem podobne rzeczy w tej książce, którą zdaje się napisał jej były pacjent?- Tylko nie próbuj mnie wdrążać w tą tematykę, nie po to tu jestem. Zgadza się?
     -Tak. Ale jesteś tu po to, aby wszystko czego się obawiasz, nie jesteś pewny lub chcesz zmienić wyszło z ciebie. Będę mogła Ci pomóc, jeśli tylko będziesz chciał.
     -A co jeśli nie chcę?
     -To nie wiem po co tu jesteś.
     -Ojciec mi każe!
     -Możesz wyjść nie zatrzymuję. Powiem mu, że tu chodzisz, ale wcale nie musi tu ciebie być. Myślisz, że nie potrafię kłamać?
     -Nie wiem nie znam Cię.- O boże, powiedziałem, tak samo jak ten chłopak, którego spotkałem na plaży. Dziwne, że pamiętam prawie każde jego słowo.- Zostaję.
     -To dobrze. Nie pożałujesz, a teraz usiądź.- Posłuchałem. Przez resztę czasu rozmawialiśmy, nie o konkretnych sprawach. Nic takiego jej nie powiedziałem, ale przecież normalne, że nie otworzę się tak nagle przed obcą osobą.

__
Strasznie przepraszam, za zaniedbanie >,< Już się nie powtórzy przyżekaam ;D
Ahh i nie wyszedł mi ten rozdz.

4 komentarze:

  1. hej hmm dobry rozdzial troche mroczny, ale czy trrzeba az takie slownictwo ? w kazdym razie mi sie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, z góry bardzo przepraszam za spam, ale jeśli już to czytasz, to proszę, doczytaj do końca. Kto wie? Może opis cię zainteresuje... :)

    Wyobraź sobie świat, gzie jesteś kompletnie sam. Nie masz nikogo kto by cię pocieszył, przytulił, albo chociaż się zatroszczył. Ciężko, prawda?
    Amy nigdy nie miała łatwo. Musiała wychowywać się bez rodziców, w sierocińcu. Do czasu jej osiemnastych urodzin. Wtedy nadszedł moment, aby dziewczyna obrała własną ścieżkę i nauczyła się samodzielnie żyć. Starała się zapomnieć o bólu, który przysporzył jej najlepszy przyjaciel Niall Horan, opuszczając ją dwa lata temu. Udało jej się. Pomimo tęsknoty i umysłu zapełnionego bolesnymi wspomnieniami, stanęła na nogi.
    Los jednak chciał, aby ich drogi ponownie się zetknęły. A wszystko przez karmelowe latte.
    Zapraszam! http://negatyw-szczescia.blogspot.com/

    Zaciekawiłam cię? Będzie mi bardzo miło, jeśli zerkniesz na prolog tego opowiadania. Z góry bardzo dziękuję za opinię. xx

    OdpowiedzUsuń
  3. PODOBA MI SIĘ ! :D To słownictwo również. Według mnie podkreśla odczucia bohaterów. Sama na co dzień czasami tak się wyrażam... Nie przestawaj, w końcu takie są realia nastolatków c'nie? ^^ Możesz mnie informowac? ---> @11Puchacz DZIĘKUJĘ ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko nie ma sprawy. A i tak, zgadzam się, bo Harry jest innym charakterem niż Lou. Loui unika przekleństw, a Hazz je lubi, tak odróżniam ich osobowości :)

      Usuń