Tak więc, to pisałam na konkurs na I Ship Bullshit Polska xXx. No i wygrałam, ale to mniejsza. Chciałam wstawić, tak wiecie w oczekiwaniu na kolejny rozdział
Enjoy ! <3
Enjoy ! <3
W rzeczywistości spraw...
Jak to jest, że nie mogę go kochać... Każda sekunda z nim jest fenomenalna. Szczerze to nie daję już rady psychicznie, a do tego ta nieznośna 'broda' Eleunor. Kiedy Lou musi z nią być (patrzyć na nią, trzymać się za rączki... Całować) jest taki przygnębiony i markotny, nawet trudno to dokładnie opisać. Cholerny Modest! Popełniliśmy największy błąd niestety nabierając się na wspaniałe warunki... A teraz siedzimy w tym gównie po uszy, wszyscy.
Leżałem na kanapie z zaplątanymi dłońmi na klatce piersiowej. Loui'ego właśnie zabrali. Powód? Czy to takie trudne, można się domyślić. Ostatnio przesadzaliśmy z okazywaniem uczuć publicznie, a przecież zachowujemy się jak reszta One Direction! Pewnie wmawiają nam, że tylko w nas widać to co naprawdę czujemy. Chociaż Elka ma się z czego cieszyć, znów dostanie nowe szmatki. Z zaszklonymi oczyma myślałem w końcu o czasie, w którym to wszystko się skończy. Nie jestem bez sercowym flirciarzem, który pieprzy każdą dziewczynę, plotki są irytujące. Jestem wrażliwy i to bardzo, a do tego niech się wszyscy tak nie podniecają... Jestem Bi i ostatnio coraz bardziej zaczynają interesować mnie faceci niż kobiety... Niekiedy Lou jest o to przeraźliwie zazdrosny.
-Hej, Harry już jestem! - Usłyszałem nagle niebiański głos. Przymknąłem powieki i wzdychając uniosłem kąciki ust ku górze. Żeby tylko nie wyczuł, że miałem zamiar płakać- modliłem się.
-Cześć misiek.- Uśmiechnąłem się mocno kiedy wszedł do salonu.- Jak było?
-Haha. Jak mogło być Hazz nie było Ciebie, więc jak zwykle chujowo.- Jak to bywa zazwyczaj rozbawił mnie swoim śmiechem i usiadł na mnie okrakiem.
-Faktycznie.- Roześmiałem się także kładąc ręce na jego uda.
-A ty, co robiłeś? Byłeś u kogoś, ktoś dzwonił? Ktoś był u ciebie? Jakich chłopak, czy coś.- Ohh nie znosiłem kiedy był tak zazdrosny równocześnie to kochając.
-Lou... Leżałem tak cały czas odkąd wyszedłeś. Nie musisz być tak zazdrosny.
-Zamknij się okej?!- Chyba faktycznie miał zły dzień z El dzisiaj.
-Dobra uspokój się! Ja tylko mówię, to chyba ja powinienem być bardziej zazdrosny o Ciebie, nie uważasz?!- Odparłem tym samym tonem.
-Akurat ty idioto nie masz o co! Dobrze wiesz, że nic bym nie zrobił! Nawet nie mogę.- Wystawiał się, ale ja i tak zawsze wygrywałem.
-Ale byś chciał?! Ciekawy jestem czy gdybyś mógł to oglądałbyś się za kimś innym...- Podniosłem się lekko opierając o podparcie.
-Nie mógłbym do cholery, bo logiczne że Cię kocham!- Wydarł się i w jedną sekundę całą złość z nas zeszła. Tak jest często, chyba normalne są kłótnie.
-Widzisz masz swoją odpowiedz.- Słodko się uśmiechnąłem patrząc w jego turkusowe tęczówki.
-Jaką odpowiedź, na co?- Nie zrozumiał. Złapałem go za rękę i powiedziałem.
-Ja też za nikim innym się nie oglądam. Kocham Cię i nikt ani nic innego mi nie potrzebne. No może odrobina wolności...- Oboje zrozumieliśmy i skończyliśmy temat. Lou uśmiechnął się i pocałował. Kiedy spytał co chcę robić, posmutniałem.
-Czemu jesteś smutny?- Spytał robiąc słodziutką minę.
-Chciałem gdzieś wyjść. Ale nie możemy przecież.- Odparłem niczym naburmuszone dziecko z założonymi rękoma.
-Ee tam. Gadanie, możemy iść do kuchni.
-Haha LouLou dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.- Zawsze rozśmieszał. Podniósł wierzchem dłoni mój podbródek i odpowiedział.
-Wiem kochanie, ale nienawidzę patrzeć jak Ci źle.- Ukazałem dołeczki robiąc się rumiany na policzkach.
-Więc... Możemy faktycznie coś przyrządzić.
-Ahh! Wspaniale, tylko pośpieszmy się za godzinę mamy kolejny koncert.- O kurde! Prawie o tym zapomniałem.
Lou z Harry'm przyszykowali się do wyjścia i pobiegli coś wspólnie zjeść. Jak zwykle bawili się przy tym świetnie, a kilka sekund po tym jak odłożyli talerze zadzwonił ktoś z Modestu nakazując im osobne wyjście z domu. Oboje bardzo wkurzeni posłuchali. Czy to normalne, że Odkąd to 'przyjaciele' nie mogą wyjść z jednego domu...
Tomlinson wymknął się tylnymi drzwiami, gdzie czekał już na niego czarny wóz, to samo w tej chwili robił Harry, ale ten napotkał jeszcze grupkę swoich fanek.
-Harry! Harry! Kochamy Cię! Podpisz tu! I tu!- Krzyczały wszystkie w moją stronę. Nie wiedziałem na którą pierwszą spojrzeć, każda wydawała się być tak bardzo szczęśliwa, że mnie zobaczyła. Bardzo lubiłem naszych fanów. Szeroko się uśmiechnąłem witając się z każdą po kolei. Zacząłem robić zdjęcia, rozdawać autografy, ale po pięciu minutach kiedy usłyszałem klakson musiałem się z nimi pożegnać.
-Kochane, muszę spadać. Zaraz koncert, do zobaczenia!- Rzuciłem w ich stronę kierując się do samochodu. Znów wszystkie zapiszczały żegnając mnie. Odprowadziły mnie do drzwi, a kiedy je zamknąłem będąc już w środku uchyliłem jeszcze okno, żeby im pomachać.
-Zamknij to okno. Nie za miły jesteś?- Nagle odezwał się głos zza kierownicy.
-Och spierdalaj!- Odparłem od razu kiedy byliśmy już sam na sam.- To moi fani i chyba mam prawo być dla nich miły… Nie to co ktoś dla nas.
-Jej, jakie to było życiowe… Tak piękne, jak pięknie wyglądasz z Lou. Pedału.- Nienawidziłem ich. Popieprzeni ludzie (o ile w ogóle można ich tak nazwać. Bardziej odpowiednie byłoby maszyny.)
-Możesz się już przymknąć i jechać! Nie jestem pedałem. Tylko gejem i w porównaniu do ciebie mam serce i uczucia staruchu!- Rzuciłem wkurzony na maksa i nałożyłem słuchawki na uszy odreagowując Pink Floyd’em.
Nim się obejrzałem, po całym zamieszaniu z garderobą, mikrofonami stałem już na scenie, a w tle leciała Little Things. Spojrzałem na tłum wiwatujących, a nawet płaczących fanów. Ten widok zawsze mnie rozklejał od środka, to niesamowite jak dużo dla nich najwyraźniej znaczymy. Niezwykłe, że jesteśmy autorytetami większości. Uśmiechnąłem się pod nosem kiedy usłyszałem pierwsze słowa piosenki śpiewanej przez Zayn’a „Your hand fits in mine like it's made just for me. But bear this in mind it was meant to be.” Zerknąłem na Loui’ego, który właśnie przeszywał mnie wzrokiem nie zwracając uwagi na nic innego. To źle, bardzo źle. Lou proszę ocknij się, potem znowu będziesz musiał wychodzić z Elką. Błagałem siebie w myślach. Na szczęście w jednej chwili Nialler ruszył do akcji zagadując Boobear’a czymś innym. Usiadłem na jeden ze schodków, na których byłem prawie nie widoczny dla głównych kamer, pomachałem fanom. Kiedy nagle usłyszałem niebiański głos Louis’a, taki prawdziwy spuściłem głowę w dół smutny. Miałem nogi z waty, a gdy uniosłem wzrok z powrotem ku górze zobaczyłem Tomlinson’a spoglądającego wprost na mnie (to byłą prawie sekunda, ale wiedziałem o co mu chodzi.) „And maybe that's the reason that you talk in your sleep.” Podobno mówiłem dzisiaj przez sen, że go kocham. Zarumieniłem się prawie zapominając o swojej solówce. Na szczęście w ostatniej chwili zdążyłem się opanować i wstałem śpiewając…
Koniec.
Ukłon.
Uśmiechy.
Oklaski.
Przyjaźń.
Nienawiść.
Tajemnica.
Miłość…